Fake newsy
Maksymilian Maria Kolbe pod obstrzałem
Fałszywe oskarżenia pod adresem świętego Maksymiliana i nieprawdziwe informacje na jego temat i jego działalności nieustannie pojawiają się lub są powielane przez nierozważnych i nierzetelnych autorów róznych publikacji czy filmików. Właściwie wszystkie sprowadzają się do jednego: podejścia Ojca Maksymiliana do Żydów.
Jeżeli napotkasz błąd/fałszywkę/niesprawdzoną informację o św. Maksymilianie, powiadom Archiwum Niepokalanowa, a także powiadom od razu wydawcę / autora o zamieszczonej fałszywej lub podejrzanej treści.
Dla szukających prawdy polecamy artykuły:
Kłamstwo o autorze tekstu "Niebo żydów"
Na różnych stronach internetowych od kilku lat jest powielany fałszywie przypisywany św. Maksymilianowi tekst, który w internetowych wyszukiwarkach można znaleźć pod hasłem Niebo Żydów Kolbe. Jest to fragment zaczerpnięty z broszury "Christus Deus noster. Chrystus Bóg nasz. [Kraków 1918], ss. 27-34". Nie wiadomo kto jest autorem, ale na pewno nie jest nim św. Maksymilian, ponieważ zaraz po II wojnie światowej wszystkie pisma, listy i artykuły (zarówno publikowane, jak i nie publikowane) oraz konferencje św. Maksymiliana Kolbego były starannie zgromadzone i sprawdzone dla potrzeb jego procesu beatyfikacyjnego.
Jest to karygodny błąd, który rzuca fałszywe światło na Świętego Założyciela Rycerstwa Niepokalanej i Niepokalanowa oraz, niestety, jest powielany przez kopiowanie/udostępnianie/cytowanie na innych stronach i portalach - w tym wrogo nastawionych na Kościół katolicki.
Św. Maksymilian nie mół być autorem tego tekstu, gdyż w tym czasie przebywał w Rzymie na studiach i przygotowywał się do święceń kapłańskich. Z tego okresu, od 1 lutego 1917 do listu napisanego po 26 IX 1918 r. nie zachowały się żadne pisma Ojca Maksymiliana, oprócz notatek z rekolekcji, które odbywał przed święceniami diakonatu i prezbiteratu. Św. Maksymilian nie publikował nic w 1918 r. w Krakowie, dopiero od 1922 r., kiedy rozpoczął wydawanie "Rycerza Niepokalanej". Tekst bardzo odbiega od jego stylu pisania, ponieważ nie ma w nim np. określenia Matki Bożej jako Niepokalanej, nic nie wspomina o Jej Cudownym Medaliku ani o Rycerstwie Niepokalanej.
Kłamstwo o Hansie Bocku
Fake News o niemieckim kryminaliście Hansie Bocku, który zastrykiem fenolu uśmiercił św. Maksymiliana w bunkrze głodowym. Według krążących fałszywych informacji, Hans Bock miał się nawrócić pod wpływem sporjzenia Ojca Kolbego i miał uczestniczyć w beatyfikacji Ojca Maksymiliana w 1971 r.
Całkiem zmyślona historia, ponieważ Bock zmarł w 1944 r.:
Hans Bock - ur. w 1900 r. w obozie był lagerältesterem HKB (szpitalu obozowego) przezywany "Tata". Homoseksualista i morfinista, odpowiedzialny za wykonywanie wyroków Politische Abteilung w bloku nr 11, to on uśmiercił fenolem o. Maksymiliana Kolbego. Za narkomanię karnie przeniesiony do jednego z podobozów - Łagisza, gdzie zmarł w 1944 r.
Źródło: E. Brzezicki, A. Gawalewicz, T. Hułuj, A. Kępiński, S. Kłodziński, W. Walter, Więźniowie funkcyjni w hitlerowskich obozach koncentracyjnych, "Przegląd Lekarski-Oświęcim" 1968, nr 1 - za: forum.historia.org.pl
Wyjaśnienia do życiorysu św. Maksymiliana Rajmunda Kolbego |
---|
Nieraz informacje dotyczące św. Maksymiliana Rajmunda Kolbego zawarte w ikonografii, artykułach, filmach i stronach internetowych są mylne. Zawsze jednak, a zwłaszcza ze względu na szacunek dla każdego człowieka, fakty z historii jego życia powinny być dobrze poznane, a szczególnie wtedy gdy się o nim pisze, kręci film lub nawet wypowiada. Poniżej jest kilka bardzo ważnych kwestii wartych wyjaśnienia, są wśród nich: sprawa objawienia Matki Bożej jakie miał Rajmund Kolbe, pochodzenie rodziny Kolbe, czy też sprawa jego śmierci. |
ObjawienieList matki Maksymiliana Kolbego - Marianny Kolbe do Niepokalanowa z 12 października 1941 roku w sposób dokładny informuje o objawieniach Matki Bożej w Pabianicach jakie miał mały Rajmund Kolbe. List ten został zamieszczony w zbiorze – maszynopisie Korespondencja Rodziny Kolbów, Niepokalanów 1965, s. 84. Wtedy Maryja zapytała czy Rajmund chce korony, ale nie dała mu do wyboru, którą z nich chce wybrać (białą czy czerwoną). Nie ma tam więc wyboru polegającego na wyborze korony, a tylko zapytanie czy chłopiec chce te korony. Fakt ten jest często mylnie przedstawiany kiedy pytania dotyczą wyboru jednej z nich, a nie samego wybory czy Rajmund chce je obydwie. PochodzeniePradziadek Maksymiliana Kolbego - Paweł Kolbe oraz jego prapradziadek - Wawrzyniec Kolbe pochodzili z Czech. Dziadek św. Maksymiliana - Jan Kolbe urodził się już w Polsce. Autor książek biograficznych Claude Foster w książce Rycerz Maryi wydanej w Niepokalanowie w 2007 roku opisuje to w sposób dokładny w części Historia rodziny na stronach od XXXV do XXXVI. Foster dodaje własne przepuszczenie, że być może kolejni przodkowie tej rodzinny pochodzili z Niemiec albo też nazwisko mogło być zgermanizowane w czasie Cesarstwa Rzymskiego lub w okresie wojny trzydziestoletniej (1618-1648) – bowiem nazwisko Kolbe brzmi po niemiecku. Dokumenty zebrane w Archiwum Rycerstwa Niepokalanej w Niepokalanowie, w tym zeznanie rodziny, itp. podają i potwierdzają, że przodkowie pochodzili z Czech. O. Leon Dyczewski w książce Źródła wielkości czyli o środowisku rodzinnym św. Maksymiliana Kolbego, Niepokalanów-Lublin 2011 roku dokładnie o tym pisze na stronie 9. To samo zawiera opracowanie Jerzego Chrzanowskiego w książce Związki Świętego Maksymiliana Kole i jego rodziny ze Zduńską Wolą wydane w Zduńskiej Woli w 2004 roku, gdzie na stronie 5 poddaje, że nazwisko Kolbe jest pochodzenia czeskiego. To mylne stwierdzenie, że jest to niemieckie nazwisko, może brać się z interpretacji wspomnienia ojca Urbana Cieślaka, aresztowanego razem z ojcem Maksymilianem: Kiedy dnia 17 lutego 1941 r. aresztowano O. Maksymiliana, zachował się bardzo spokojnie. Szef grupy gestapowców, która nas aresztowała, przy nazwisku O. Maksymiliana dał do zrozumienia O. Maksymilianowi, że nazwisko jego Kolbe jest niemieckie, a O. Maksymilian odpowiedział, że jego dziadek, być może, przyjechał z Niemiec, ale on urodził się w Polsce i jest Polakiem. Tekst ten został zamieszczony w maszynopisie Dokumenty o Ojcu Maksymilianie M. Kolbem. Oświadczenia współbraci zakonnych, Niepokalanów 1953, s. 33-34. Możemy więc przeczytać tu zwrot "być może" jako przypuszczenie to nie było już dla o. Kolbego ważne. Uwagi do filmu Dwie Korony
|
Ciało św. Maksymiliana |
Co jakiś czas jest podawane do wiadomości coś niewiarygodnego: "W oświęcimskim krematorium ciało Świętego Maksymiliana nie spaliło się, pomimo tego, że kilka razy było wkładane do rozpalonego pieca. Strażnicy obozowi kazali więźniom zakopać ciało w okolicach krematorium" – tekst ten pochodzi z domniemanego objawienia Matki Bożej z dnia 8 grudnia 1983 r., jakie rzekomo miał Kazimierz Domański w Oławie. Jest to tekst z książki: Kazimierz Domański, Iskra Bożego Pokoju z Oławy, Oława 1996, str. 94. Należy stanowczo podkreślić i powtórzyć, że dnia 17 stycznia 1986 r. w oficjalnym komunikacie Episkopat Polski uznał rzekome oławskie objawienia za fałszywe. Kard. Henryk Gulbinowicz zakazał propagowania tychże objawień. Niestety oławskie objawienia są nadal propagowane i stąd być może dlatego Kazimierz Świtoń publikuje takie rewelacje w Internecie. Faktem jest, że w Archiwum w Niepokalanowie znajdują się dokumenty, zbierane na potrzeby procesu beatyfikacyjnego zaraz po wojnie, w tym dużo zeznań współwięźniów. Mówiąc o tym, co się stało, nikt nie informował o cudzie związanym z nie dającym się spalić ciałem w krematorium. Mieczysław Kościelniak - więzień nr 15261, podał, że ciało zostało spalone w krematorium nr 1, jak "o tym mówił cały obóz". Franciszek Gajowniczek - więzień nr 5659, wspominał, że zwłoki Maksymiliana zostały spalone w krematorium dnia 15 sierpnia 1941 r., o czym mówiono także w obozie. Maksymilian Chlebik - więzień nr 1251, który razem z Brunonem Borgowcem - więźniem nr 1192, zaniósł ciało do krematorium, zeznał: "Mimo że mieliśmy surowy zakaz mówienia czegokolwiek o tym, co się działo na bloku i w bunkrze, w celach tego bloku, to jednak przedostawały się na teren obozu wiadomości o zaszłych tam wydarzeniach". Faktom tym zaprzecza tekst rzekomego objawienia w Oławie, podczas którego "Matka Boża" w objawieniu miała powiedzieć, że oni nie wiedzieli, że jest to akurat ciało Maksymiliana i że tylko jeden świadek dał swoje oświadczenie w Niepokalanowie. Faktem jest również, że obydwaj (Chlebik i Borgowiec) wiedzieli, że jest to ciało Maksymiliana i obydwaj zeznali o spaleniu tego ciała. Logiczna jest więc myśl, że ciało zostało spalone, tak jak zaświadczają naoczni świadkowie w osobie współwięźniów, którzy byli tam na miejscu i o tym zaświadczyli, a mylna jest wersja informująca o trzykrotnej próbie spalenia ciała i zakopania go w ziemi, użyta w fałszywych objawieniach. Fakt spalenia ciała w krematorium to nie konspiracyjny spisek. Natomiast twierdzenie o zachowaniu ciała to drwiący fałsz. |
Fałszywe stwierdzenia o antysemityzmie |
Co jakieś czas powtarzane jest oskarżanie Ojca Maksymiliana o antysemityzm. Zjawisko takiego oczerniania Świętego zaczyna się już po kanonizacji, a nie wcześniej. W opublikowanym w dniu 30 czerwca 1982 r. w "St. Louis Jewish Light" artykule pod tytułem Oskarżenia i prawda poruszony został problem "Protokołów Mędrców Syjonu", do których miałby się odwoływać Maksymilian Kolbe przy uzasadnianiu twierdzeń o "światowym spisku". W rzeczywistości w jego pismach dokument ten wspominany jest zaledwie dwukrotnie. Dzisiaj patrzymy na książkę "Protokoły Mędrców Syjonu" z perspektywy kilkudziesięciu lat, ale - jak pisał Jędrzej Giertych - bez względu na to, co o niej myślimy, "nie można uważać za podstawę do krytyki, czy potępienia kogoś za to, że na nim ta książka zrobiła wrażenie w r. 1924 i 1926 [...]. Ojciec Kolbe nie mógł wiedzieć, jakie opinie o tej książce będą ogłoszone po jego śmierci". Sygnowany nazwiskami dyrektora "St. Louis Center for Holocaust Studies" Warrena Greena i profesora Daniela L. Schlafly'ego jr z Uniwersytetu Saint Louis w USA artykuł Oskarżenia i prawda nie jest głosem odosobnionym. W związku z kanonizacją Ojca Maksymiliana pojawił się w stosunku do niego szereg oskarżeń o antysemityzm. W oświadczeniu zamieszczonym w "St. Louis Review" podtrzymywano, że "oskarżenia, iż ojciec Kolbe był związany «wściekłym rasistowskim antysemityzmem» są fałszywe". André Frossard słusznie zauważa: "Nie można osądzać wstecz ojca Kolbego na podstawie dowodów, jakich dostarczyła później nienawiść. Niskiego, podłego uczucia antysemityzmu - zostało to dowodnie wykazane - nie znał najdrobniejszy atom jego osoby. Żyd był jego bliźnim, chciałby, żeby stał się mu jeszcze bliższy, to wszystko. Nigdy, ale to nigdy, nie uchybił miłości". Nie bez kozery więc Jędrzej Giertych akcentował z naciskiem: "Chcę podkreślić to, że Ojciec Kolbe z pewnością nie był wrogiem Żydów, a już w szczególności «rasowym» (rasistowskim), czy «zoologicznym» antysemitą. Widział on w Żydach dusze stworzone przez Boga, za które się modlił i którym chciał przyjść z pomocą, gdy były w potrzebie". Antysemityzm to - jak czytamy w Encyklopedii Katolickiej - "uprzedzenie, nietolerancja, wrogość lub nienawiść w stosunku do ludzi narodowości lub pochodzenia żydowskiego". Jest to określenie zgodne z ogólnie przyjętymi definicjami. Jak więc miał się do tego rzeczywisty stosunek Maksymiliana Kolbego do Żydów? W liście z Nagasaki do o. Mariana Wójcika z 15 lipca 1935 r. czytamy m.in.: "Mówiąc o Żydach bardzo bym uważał na to, żeby czasem nie wzbudzić, albo nie pogłębić nienawiści do nich w czytelnikach i tak już nastrojonych do nich czasem nawet wrogo. Na ogół więcej bym się starał o rozwój polskiego handlu i przemysłu niż piętnował Żydów. Oczywiście zdarzają się i wypadki złej woli z ich strony, kiedy to trzeba będzie wystąpić energiczniej, nie zapominając jednak o tym, że naszym pierwszorzędnym celem jest zawsze nawrócenie i uświęcenie dusz, czyli zdobycie ich dla Niepokalanej, miłość ku wszelkim duszom, nawet Żydów i masonów i heretyków itp." (por. za: Wójtowicz N., Maksymilian Kolbe i zorganizowane zło |
Przyjaciel Żydów Sigmund Gorson (1925 - 1994) - ocalały z Auschwitz Żyd, nazwał Ojca Kolbego przyjacielem i widział w nim bohtera, wspomina:Pochodziłem z pięknego domu, gdzie miłość była kluczowym słowem. Moi rodzice byli dobrze sytuowani i wykształceni. Ale moje trzy siostry, bardzo ładne, moja mama, która była adwokatem, absolwentką uniwersytetu w Paryżu, mój ojciec i moi dziadkowie - wszyscy zmarli [w Auschwitz]: jedynie ja przeżyłem. Być dzieckiem wychowanym w tak cudownym środowisku i znaleźć się potem nagle zupełnie sam, w wieku trzynastu lat, w piekle Auschwitz, wywołuje taki skutek, że inni nie są w stanie tego właściwie zrozumieć. Wielu z nas, chłopców, utraciło nadzieję [...] rzucało się na druty wysokiego napięcia. Ja szukałem zawsze kogoś, kto miałby jakiś związek z moimi zamordowanymi rodzicami, jakiegoś przyjaciela mojego ojca, jakiegoś sąsiada lub kogokolwiek w całym tym tłumie ludzi, kto by ich znał. To dlatego, bym nie czuł się samotnym. [...] Kolbe mnie spotkał i rozmawiał ze mną. Był dla mnie jak anioł, i jak matka bierze swe pisklęta pod skrzydła, tak on mnie wziął w ramiona. Ocierał zawsze moje łzy. Od tego momentu wierzę o wiele bardziej w Boga, ponieważ od czasu, kiedy zmarli moi rodzice, pytałem siebie nieustannie: "Gdzie jest Bóg?" I straciłem wiarę. Kolbe mi ją przywrócił! On wiedział, że byłem Żydem, lecz to nie stanowiło różnicy. Jego serce nie czyniło rozróżnienia między osobami i nie miało dla niego znaczenia to, czy są żydami, katolikami lub z jeszcze innych religii: on kochał wszystkich i dawał miłość, nic innego jak miłość [...]. Teraz jest łatwo być uprzejmym, dobroczynnym, pokornym, dopóki panuje pokój i jest dostatek. Lecz mogę powiedzieć, że być takim jak Ojciec Kolbe, w tym czasie i w tym miejscu, to przekracza wszystko, co słowa mogą wyrazić. [...] Nie tylko kochałem bardzo mocno Maksymiliana Kolbego, kiedy byłem w Auschwitz, gdzie on okazał się moim przyjacielem, lecz kocham go także teraz i będę go kochał aż do ostatniej chwili mojego życia. |
Żydzi byli ukrywani w Niepokalanowie. Często karmiono ich, gdy przychodzili do furty klasztornej. "Było to przy końcu lipca 1941 roku - wspomina br. Iwo Achtelik. - Brat Hieronim Wierzba uratował od rozstrzelania przez gestapowców Żyda, który został następnie przywieziony furmanką do Niepokalanowa. Wycieńczony z głodu, zawszony, był w stanie agonalnym, ledwie zdolny wypowiedzieć słowo. Po wykąpaniu, ubraniu w czystą bieliznę ułożyliśmy go w łóżku. Usługiwałem mu, karmiłem go wraz z braćmi Hieronimem i Tymoteuszem. Gdyśmy go nieco odżywili, opowiadał, że pochodzi z Sochaczewa; miał około 35 lat, był z zawodu szewcem. W listopadzie 1940 roku zgłosił się do naszej furty Żyd o nazwisku Wiesenthal i prosił mnie, żebym przedstawił jego prośbę o. Maksymilianowi. Chciał, by mu pozwolono zamieszkać wraz z żoną, Polką, na terenie Niepokalanowa i w ten sposób ukryć się przed Niemcami. Sprawę przedstawiłem o. Maksymilianowi. Ojciec się zgodził, polecił wszystko przygotować i zawiadomić zainteresowanego. Państwo Wiesenthal mieszkali w Niepokalanowie jedenaście miesięcy. Klasztor ich utrzymywał. W dniu 14 października 1941 przyjechali gestapowcy i aresztowali 7 braci i Wiesenthala, zabrali wszystkich do więzienia w Warszawie. Po pewnym czasie otrzymaliśmy wiadomość od Wiesenthala, że znajduje się w więzieniu w Łowiczu i prosi o przysłanie żywności. Br. Longin Chalciński co miesiąc dowoził mu paczki. W maju 1942 roku przyszła wiadomość, że Wiesenthal nie żyje. Od sierpnia 1944 roku mieszkało w Paprotni trzech Żydów: dwóch starszych wiekiem, jeden młodszy z córką. Starszy pracował w miejscowym RGO (Rada Główna Opiekuńcza) w Paprotni, młodszy był zaangażowany w charakterze biuralisty i tłumacza w Ortskomandzie, które mieściło się w jednym z budynków klasztornych. Niemcy coraz bardziej tropili Żydów, a oni błagali, aby ich ratować, ukryć gdzieś. W Niepokalanowie była legalna organizacja RGO zajmująca się opieką nad ubogimi. Do tej rady przyjmowaliśmy Żydów, aby zacierać ślady, nie dopuszczać podejrzeń i dać im jakieś możliwośc |
Ikonografia św. Maksymiliana Kolbego |
W ikonografii nieraz pokazuje się św. Maksymiliana z niebieskimi oczami w brązowym habicie noszonym przez franciszkanów (OFM) albo kapucynów (OFMCap). Św. Maksymilian miał ciemno piwne oczy - głęboko przenikliwe. Włosy miał ciemne, a później siwe i krótko strzyżone. Wzrostu miał 166 centymetrowym. W latach 1930-1939 nosił ciemną szpakowatą brodę. Od studiów nosił prawie zawsze okulary i to nawet w Auschwitz, ponieważ był bardzo krótkowidzem. Jego habit był czarny z kroju franciszkanów konwentualnych (OFMConv), na sznurze nosił koronkę franciszkańską. Ręce zwykle trzymał pod kapturem. Nosił czarne buty z cholewami, a w Japonii chodził w kamaszach lub sandałach i czarnych skarpetach. |
Fundacja Niepokalanej / Archiwum Niepokalanowa
v.2020.2.0.2
Najnowsze
Wiadomości
13.01.2021
Niepokalanów pod opieką św. Józefa
19 marca 1949 r. niepokalanowski klasztor wieczorem w czasie nabożeństwa w klasztornej kaplicy oddał się…09.01.2021
Prorok każdego czasu
8 stycznia - 127. rocznica urodzin i chrztu sw. Maksymiliana Kolbego.08.01.2021
Funjob: Chrzest
FunJob: interaktywne spotkanie MI w usłudze Teams - pierwsze w nowym 2021 r. odbyło się…06.01.2021
Objawienie Pańskie
Kacper ofiarował kadzidło - symbol boskości, Melchior złoto - symbol władzy królewskiej, a Baltazar mirrę…05.01.2021