Cela śmierci miejscem pokoju
11.08.2022Śmierć św. Maksymiliana Kolbego zaowocowała przebaczeniem i pojednaniem między Polakami i Niemcami. On stał się męczennikiem pojednania. Naród Polski wycierpiał wiele podczas II Wojny Światowej, nie było chyba rodziny, która nie straciłaby w tym czasie kogoś bliskiego. Przebaczenie i pojednanie nie było łatwa. Jednak w Auschwitz w 1963 r. zebrali się przedstawiciele episkopatu Niemiec i Polski by dokonać pojednania, by przebaczyć i poprosić o przebaczenie. Ten pokojowy gest stał się zadatkiem do szybszego przeprowadzenia procesu beatyfikacyjnego Maksymiliana M. Kolbego. 14 sierpnia 2014 r. podczas mszy świętej z racji 73. rocznicy śmierci św. Maksymiliana abp Bambergu Ludwig Schick powiedział: "Ta śmierć przyniosła owoce: przebaczenie i pojednanie. (...) W 1963 r. polscy i niemieccy biskupi w czasie II Soboru Watykańskiego napisali list do papieża Pawła VI, by uznać Maksymiliana za świętego. Tak rozpoczęło się pojednanie między naszymi narodami. Maksymilian stał się męczennikiem pojednania. (...) Niech pokój pozostanie szczególnym darem dla Polski. Maksymilian wzywa nas, aby nie było wojen, lecz panował pokój. (...) Niech jego męczeńska śmierć pomoże odsunąć rasizm, nienawiść, przemoc. Niech (...) uczy miłości drugiego człowieka".
Dwa lata później bp bielsko-żywiecki Roman Pindel podkreślił, że "Auschwitz powstał z nienawiści do tych, których się uważa za podludzi, odmawia prawa do życia, pracy i poczucia bezpieczeństwa, pokoju. (...) Powstał w umysłach ludzi ogarniętych szatańską nienawiścią. Został tak skonstruowany, by nienawiść i lęk rządziły tymi, którzy sprawują kontrolę, ale także tymi, którzy byli więzieni. (...) Tu jednak Bóg zechciał objawić największą miłość: ojciec Maksymilian oddał życie za kogoś innego. (...) Różna jest miara miłości, bo różna jest miara łaski, jaką Bóg daje człowiekowi. Nie powinniśmy zapominać, że Bóg tu był ze swą łaską".
Św. Maksymilian stał się siewcą pokoju i pojednania, nauczycielem przebaczania. Ta jego postawa zaczęła się już za życia. Przypomnijmy kilka epizodów z Jego życia.
Niemcy aresztowali o. Maksymiliana po raz pierwszy 19 września 1939 r.
W obozie w Amtitz (Gębice),w środę 11 października 1939 r. w przeddzień swych imienin, zeznał br. Rufin Majdana o. Maksymilian tak mówił: "Ona i te okoliczności, pozornie przeciwne, potrafi na większe dobro obrócić. Oddaliśmy się Jej, chcemy dla Niej zdobyć wszystkie dusze, więc używa nas jako swej własności; my zaś powinniśmy być Jej za to wdzięczni, iż nas raczy używać. Pewnie jesteśmy teraz potrzebni tu, a nie w Niepokalanowie. Jaka jest Jej dobroć. Przywieźli nas tu darmo i barak jakiś jest, i co zjeść. A dla wielu ludzi może to jedyna okazja, by uporządkować swe sprawy z Panem Bogiem albo by wzbudzić większe zainteresowanie się religią, która daje siłę, by spokojnie, a nawet ze śpiewem pieśni znosić tak przykre dla natury warunki życia. Inni się gniewają, przeklinają, a patrząc na braci, zmieniają się na lepszych ludzi. Gdybyśmy tu chcieli przyjechać, ile by poczynić trzeba starań o dokumenty i nie pozwolono by nam na taką misję. Teraz mamy dobrą okazję. Wykorzystajmy ją, bo to się skończy. Gdybyśmy tak mogli i na wschód pojechać!... Pewnie i tam pojedziemy, bo trzeba wszystkie dusze dla Niepokalanej pozyskać. Nie trzeba się zniechęcać. Trudności i cierpienia zawsze będą".
O. Maksymilian Kolbe został aresztowany, jak pisała niemiecka prasa okupacyjna, za to, że był "organizatorem centrum prasowego, w którym wydawano fanatyczną i obraźliwą gazetę". Wiemy, że o. Kolbe nie pisał o nienawiści, ale jego siłą było niesienie światu orędzia pokoju, który zostawił nam sam Jezus Chrystus. Niepokalanów był miejscem gdzie nie było podziałów, gdzie każdy nawet nieprzyjaciel znajdował pociechę i schronienie. Pamiętamy świadectwo braci, że gdy w grudniu 1940 r. z powodu ciężkiej zimy, stacjonujący żołnierze niemieccy zachorowali na grypę sam o. Maksymilian zaniósł im raz leki i gorąca herbatę i poprosił by bracia robili to codziennie. Na liczne dywagacje braci odpowiadał tylko, że "każdy człowiek jest obrazem Boga, a nienawidzić i tępić możemy tylko grzech, ale nigdy człowieka". Podobnym świadectwem dzielił się br. Iwo Achtelik. Można je przeczytać w niepokalanowskim muzeum pamięci o świętym. Jest tam zdjęcie wykonane przy figurze w Niepokalanowie w styczniu lub lutym 1941 r. Na zdjęciu jest o. Maksymilian, br. Iwo i nieznany z imienia i nazwiska niemiecki oficer. Wiemy, że Oficer ten zamówił u braci podczas swego pobytu obraz Serca Jezusowego dla swojej mamy. Taki obraz bracia z pracowni artystycznej wykonali i przesłali na wskazany adres. Oficer przed swoim odjazdem chciał zrobić sobie pamiątkowe zdjęcie jak mówił, ze św. zakonnikiem. Tłumaczem rozmowy był br. Iwo i jak wspomina nie chciał się fotografować z Niemcem, tłumacząc o. Maksymilianowi, że to może być źle zrozumiane. Jednak Maksymilian zaprosił go i powiedział, że "Nienawidzić i tępić możemy tylko zło i grzech, ale nie człowieka, nawet grzesznego i upadającego".
W obozie w Auschwitz o. Maksymilian znalazł się w grupie więźniów do ładowania żwiru i głazów do budowy ogrodzenia krematorium, a później musiał ścinać i nosić drzewa pod chłostą esesmanów. Mimo to nigdy nie narzekała i często dawał swoją porcję chleba młodszym więźniom, innym udzielał sakramentów i podnosił na duchu. Aleksander Dziuba, więzień Auschwitz współwięzień wspomina: "Pamiętam, jak mówił: nie boję się śmierci, boję się grzechu. Zachęcił nas, abyśmy nie bali się śmierci i mieli na sercu zbawienie naszych dusz. Powiedział, że jeśli nie boimy się niczego poza grzechem, modląc się do Chrystusa i prosząc o wstawiennictwo Maryi, zawsze zaznamy pokoju".
Inny więzień obozu, ks. Konrad Szweda wspominał, że ojciec Kolbe był bardzo pobożny nawet w obozie. "Ciągle mówił o Niepokalanej i dlatego jego konferencje o niej były wyjątkowe (...). Potrafił przekonać człowieka swoją prostotą i bezpośredniością, że potrafi jakoś pogodzić się ze swoim losem. (...) Rozmowy Ojca Kolbego zawsze nas budowały i podnosiły. Sprawiał wrażenie uduchowionego człowieka o głębokim życiu wewnętrznym".
Franciszek Gajowniczek, który został uratowany przez o. Maksymiliana, powiedział, że po stwierdzeniu ucieczki na wieczornym apelu władze obozowe nakazały wszystkim więźniom poszukiwanie zbiega i zagroziły, że jeśli go nie odnajdzie, zginie za niego dziesięciu. Mimo rewizji więźnia nie znaleziono. "Nieszczęsny los również spadł na mnie. Ze słowami: Ach, jak mi żal mojej żony i dzieci, które sierotę, poszłam na koniec bloku. Miałem iść do celi śmierci. Te słowa usłyszał ksiądz Maksymilian Kolbe. Opuścił szeregi, podszedł do "Lagerführera" Fritzscha i próbował ucałować go w rękę. Fritzsch zapytał tłumacza: Czego chce ta polska świnia? Ojciec Kolbe, wskazując na mnie, wyraził chęć pójścia za mną na śmierć. Fritzsch ruchem ręki i słowem pozwolił odejść, kazał mi wyjść z szeregu skazanych, a moje miejsce zajął ksiądz Maksymilian Kolbe. Za chwilę zabrano ich do celi śmierci, a nam kazano iść na bloki . Nie mogłem nic powiedzieć ani podziękować, obaj spojrzeliśmy na siebie i tak wyszedł. Został zabrany, a ja wróciłem na blok. Potem przez długi czas nie mogłem sobie wyobrazić, co naprawdę się wydarzyło". Z wielu relacji świadków, m.in. Piechowskiego, wiemy że mimo skrajnego wycieńczenia oraz choroby płuc, o. Kolbe przetrwał ponad dwa tygodnie w celi głodowej, która zamieniła się w swoista "kaplicę", miejsce pokoju. "Z tego miejsc kaźni słyszeliśmy słowa modlitwy, słowa otuchy i pokoju" - wspomina jeden ze współwięźniów.
Ta cela śmierci stała się miejscem pokoju. Obecnie w Niepokalanowie mamy jedną z 12 kaplic pokoju, kaplica wieczystej adoracji, gdzie zanoszone są modlitwy o pokój na świecie i pokój w ludzkich sercach. Światowe Centrum Modlitwy o Pokój w Niepokalanowie jest częścią dzieła utworzenia na wszystkich kontynentach, międzynarodowych centrów (tzw. 12 Gwiazd w Koronie Maryi Królowej Pokoju), w których przed Najświętszym Sakramentem będzie trwała nieustająca modlitwa w intencji pokoju. Święty Maksymilian złożył swoje życie w ofierze miłości i pokoju za drugiego człowieka, a wcześniej zawierzył je bezgranicznie Maryi Niepokalane. Pierwsza wiadomość o jego męczeńskiej śmierci wyszła z obozu dzięki o. Ludwikowi Piusowi Bartosikowi, aresztowanemu wraz z nim redaktorowi "Rycerza Niepokalanej", obecnie błogosławionemu. Przesłał on do Niepokalanowa list, w którym napisał: "Wielkie wrażenie zrobiła na mnie śmierć o. Maksymiliana". Oficjalne zawiadomienie władze obozowe przesłały do klasztoru dopiero w styczniu 1942 r. Tymczasem opowieść o bohaterskiej postawie o. Maksymiliana krążyła wśród więźniów. Trafiła także do obozu w Dachau. W 1943 r. wśród żołnierzy polskich w Jerozolimie oraz w Padwie pojawiły się ulotki z biografią męczennika oraz modlitwą o beatyfikację. Szerzej jednak wiadomość rozeszła się po wyzwoleniu obozów Auschwitz i Dachau. Już w pierwszym powojennym numerze "Rycerza Niepokalanej" z lipca 1945 r. ukazała się niekompletna jeszcze informacja o okolicznościach śmierci o. Maksymiliana. Po tej publikacji zaczęli zgłaszać się kolejni świadkowie, a wśród nich uratowany Franciszek Gajowniczek.
Matka Boża Różańcowa
To wspomnienie odnosi nas do 1571 r., a dokładnie do zwycięstwa wojsk Świętej Ligii nad wojskami imperium osmańskiego, w jednej z największych bitew morskich w dziejach świata, stoczonej 7 października pod Lepanto (obecnie Nafpaktos, Grecja)
Bolesna Matka
Tradycja wymienia siedem bolesnym momentów w życiu Maryi: 1. Proroctwo Symeona; 2. Ucieczka do Egiptu; 3. Zgubienie Jezusa w Jerozolimie; 4. Spotkanie z Synem na Drodze Krzyżowej; 5. Ukrzyżowanie i śmierć Jezusa; 6. Zdjęcie Jezusa z krzyża; 7. Złożenie Ciała Jezusa do grobu..
Działalność wydawnicza
Oddaj się Maryi!
5 października, Niepokalanów - 96. spotkanie: świadectwa, konferencje, goście: o. M. Kiedrowicz, Ireneusz i Ewa Rogala.
Czytaj dalej...Maryjne rekolekcje kapłańskie
8-10 października - rekolekcje dla kapłanów w duchowości św. Maksymiliana Marii Kolbego.
Czytaj dalej...Pokój daj nam, Panie
8 października - Modlitwy w intencji pokoju w Polsce i na świecie.
Czytaj dalej...