Karta z kalendarza
11.08.2022Na to pytanie można odpowiedzieć, sięgając do zapisków braci zakonnych. W niepokalanowskim Archiwum można wygrzebać prawdziwe perełki, które odsłaniają wiele szczegółów z życia w miasteczku Niepokalanej. Oto co zanotował o. Ignacy Rejch, franciszkanin.
16 sierpnia 1942 r. przekroczyłem około godziny 13-stej bramę Niepokalanowa. Nie wiem, kto wówczas siedział lub stał w klasztornej budce, zwanej furtą. W tym miejscu czekał na przebywających kandydatów kończący nowicjat N.N. Z nim udałem się do o. Zbysława Niebrzydowskiego, magistra nowicjatu.
Byłem zdumiony. Niepokalanowa nie znałem, choć o nim słyszałem. Zobaczyłem miasteczko, niskie domy, ulice i pustkę. Tak, pustkę i ciszę. Nie zaskoczyły mnie, wałęsające się po bruku, po kocich łbach, kto, co? Kury. Tak, kury. To kury mnie zastały w tym świętym miejscu, wypuszczone na wolność, aby mogły wśród kamieni coś sobie wyżebrać, wyskrobać. Ta cisza, ta pustka w "mieście" zdumiała mnie, ale była też odpowiedź: zakonnicy pracują lub są na modlitwie.
Nie widziałem Niemców, chociaż oddział niemieckiego wojska zajmował miejsce w południowej części Niepokalanowa, naprzeciw od budynku stacji kolejowej Szymanów. Po przywitaniu się z o. Zbysławem, on sam zaprowadził mnie do dużej sali zakonnej na pierwszym piętrze, naprzeciw celi magistra nowicjatu.
Zobaczyłem tu przyszłych moich kolegów z nowicjatu. To było dla mnie nowym odkryciem. Łóżka do spania były żelazne. Na nich sienniki wypchane słomą. Pod oknem duży drewniany wieszak, chyba na habity. Niedaleko drzwi wiadro z czystą wodą i wiadro na brudną wodę, na stołku miednica. Stała też jedna szafa. Łóżek do spania było 10, wszyscy kandydaci byli w jednym pomieszczeniu. Na jednym stoliku - był tylko jeden stół - stała figura Niepokalanej, a na ścianie wisiał krzyż. Po raz pierwszy z kolegami poszliśmy na naszą pierwszą kolację klasztorną. Z budynku wychodziliśmy z pierwszego piętra po drewnianych schodach, ale doczepionych do budynku na zewnątrz. Wewnątrz budynku schodów nie było.
Idąc do klasztornego refektarza zauważyłem po prawej stronie głównej ulicy tartak i szyny kolejki wąskotorowej. To był znak, że Niepokalanów jeszcze się rozrastał. Z tartaku wychodziły deski potrzebne w stolarni niepokalanowskiej do różnych wyrobów. W jadalni niepokalanowskiej i w celach nie było krzeseł i kupowanych stołów. Siedzieliśmy na dużych ławach, stąd przy posiłkach było trochę hałasu. W celach były stoliki drewniane, a to wszystko robione było rękami braci w stolarni. Potrzebny był tartak, potrzebne były deski. A drzewo? W pobliżu rosła rozległa Puszcza Kampinowska, to ona dostarczała materiału na te wyroby, ciesząc się, że miała zasługi w powstawaniu największego klasztoru na świecie. Ale co więcej. Cieszyła się, że jej zielenią, zdrowym powietrzem, oddychał przyszły święty, bo chorował na płuca [...].
Wracam do pierwszej kolacji w Niepokalanowie. Kandydaci byli pierwsi w refektarzu usytuowanym w dużym budynku na dole, oddalanej nieco od "świętości klasztoru", czyli kaplicy i pierwszych budynków klasztoru. To była najważniejsza część klasztoru. To z tego miejsca płynęła nieustanna modlitwa, to tu zamieszkała Pan Jezus. A figurka, która stała przed kaplicą, miała być oddechem dla tych, którzy poświęcili całe swoje życie dla Niej, dla jak największej chwały Bożej, przez Niepokalaną.
Z refektarza poprzez okno widać było wejście do kaplicy. W pewnym momencie, chyba około 18-stej z kaplicy zaczęli "wysypywać się" zakonnicy w czarnych habitach. Bose nogi, na niektórych nogach drewniaki lub inne sandały. Lecz nie to było zdumieniem. Z kaplicy wypływał tłum. Jeden za drugim, cicho, spokojnie wchodzili do refektarza. Nie liczyłem ile było tych czarnych habitów, patrzyłem tylko jak zajmują miejsca przy drewnianych ławach i stołach, każdy na swoim miejscu. Aż ciemno było w tym dużym pomieszczeniu. I rzecz charakterystyczna. Jadalnia obok kaplicy, kaplica obok jadalni. Tak, ze stołu duchowego bracia przechodzili, by posilić się pokarmem ziemskim. Jakże to było wymowne. Z czasem odkryłem, że to połączenie miało widoczny wymiar w zwyczaju niepokalanowskim. Otóż klasztor po modlitwach porannych, południowych i wieczornych schodził do refektarza. Zaś po posiłkach bracia indywidualnie udawali się zawsze do kaplicy, aby czy poprosić o błogosławieństwo w pracy, czy podziękować za skończony dzień. Tego pierwszego dnia w klasztorze na kolacji było trochę kwaśnej serwatki i mała chochelka ubitych ziemniaków.
Takich opisów w niepokalanowskim archiwum znajdziemy wiele. Wprawny historyk mógłby z nich stworzyć obraz życia codziennego klasztoru w różnych jego okresach. Ta wyjęta karta z kalendarza, jedno południe, widziane oczyma kandydata do klasztoru jest tego najlepszym dowodem.
NMP z Guadalupe
Wizerunek Matki Bożej z Guadalupe jest nazywany "nie ręką ludzką uczyniony", powstał w niewyjaśniony sposób na kruchej tunice noszonej przez Indianina, tzw. tilmie, w XV w. Czyt. relację o objawieniu się Matki Bożej przekazana przez rodowitego Indianina, ks. Andrzeja Garrigę, który był rektorem kościoła Matki Bożej z Guadalupe w San Francisco.
Loreto, sanktuarium Świętego Domku
Włoskie miasto Loreto zawdzięcza swoją sławę dzięki istniejącemu w nim sanktuarium, w którym znajduje się Święty Dom z Nazaretu, jak również powiązanej z jego nazwą najbardziej popularnej litanii maryjnej.
Niepokalane Poczęcie
Najświętsza Dziewica Maryja w pierwszej chwili swego Poczęcia za szczególniejszą łaską i przywilejem Boga Wszechmogącego, przez wzgląd na pierwsze zasługi Jezusa Chrystusa Zbawiciela rodzaju ludzkiego zachowana była wolną od wszelkiej zmazy pierworodnej winy.
Działalność wydawnicza
Oddaj się Maryi!
4 stycznia, Niepokalanów - 99. spotkanie: świadectwa, konferencje, gość: o. Wojciech Surówka OP.
Czytaj dalej...Rekolekcje na koniec roku
27-29 grudnia / 30 grudnia - 1 stycznia. Rekolekcje "Ze Świętą Rodziną" i "Sylwester z Maryją".
Czytaj dalej...