Świątobliwy Spowiednik Ojca Maksymiliana z Grodna
25.02.202127 lutego 1927 r. w Grodnie zmarł w opinii świętości ojciec duchowny, spowiednik i doradca św. Maksymiliana - o. Melchior Fordon.
Józef Fordon ur. w Grodnie 5 sierpnia 1862 r. Studiował w Wilnie. W 1887 r. w Kownie otrzymał święcenia kapłańskie. Został proboszczem w Strubnicy. Czasy, w których rozpoczął pracę duszpasterską, były dla Kościoła katolickiego bardzo ciężkie. Rząd rosyjski, działający wspólnie z episkopatem prawosławnym, stale nasyłał fanatycznych "baciuszków - misjonarzy", którzy przemocą i znęcaniem się zmuszali katolików do przejścia na prawosławie. Zabierano kościoły katolickie, przerabiano je na cerkwie. Do skasowanych klasztorów sprowadzano prawosławnych mnichów, którzy pod pozorem działalności charytatywnej mieli zachęcać do przechodzenia na prawosławie. Wszystko służyło temu, by utrudnić działalność katolickim księżom.
Walka o kościół
Mały, drewniany i od starości mocno ku ziemi pochylony kościółek w Dąbrowie był tak wysłużony, że trzeba było postarać się o nowy większy. Po długich staraniach ks. Melchior otrzymał zezwolenie od rządu na budowę. Nie miał jednak żadnych funduszy. Pewnej niedzieli ogłosił parafianom: "Z pomocą Bożą jutro zaczynamy budować nowy kościół". Do tych słów nie dodał żadnych komentarzy. Zdziwieni ludzie mówili: "Jak mamy budować, skoro brakuje robotników i materiałów?" Jednak ks. Fordon nie zmienił swego zdania. Od samego rana sam zajął się budową. Wkrótce dołączyli do niego parafianie. Prace postępowały szybko. Nie mogli się z tym pogodzić prawosławni popi. Starali się, aby zaraz po ukończeniu świątyni przejąć ją w swoje ręce. Doniesiono o tym ks. Melchiorowi, a on postanowił użyć podstępu. "Jutro w nocy przyjdziecie - mówił do zaufanych - i zaczniecie rozbierać stary kościół. Wszystko czyńcie tak głośno, żeby przybiegło jak najwięcej ludzi. Dobrze też byłoby, gdybyście krzyczeli, rzucali obelgi pod moim adresem i narzekali na nieudolne kierowanie parafią i budową. Resztę planu wykonam sam". Stało się tak, jak zaplanował ksiądz. W nocy rozpoczęto akcję. Przestraszony stróż kościoła zbudził proboszcza. Przy starym kościele grasowała grupa parafian. Złoszcząc się na swojego księdza, rozbierali budynek. Żadne prośby księdza nie pomagały. Kiedy kościół był rozebrany, ks. Fordon powiedział: "Nie mogę pozwolić na profanację Najświętszego Sakramentu. Jestem zmuszony bez zezwolenia władz przenieść Najświętszy Sakrament do nowego kościoła". Tak też uczynił. Na drugi dzień przyjechała policja. Ksiądz nie został oskarżony o bezprawne przejęcie kościoła. Wszyscy zeznawali, że był przeciwny rozbiórce i groził grupie swych parafian. Ostatecznie sprawę w sądzie umożono. Kościół w Dąbrowie ocalał. Niedługo po tym wydarzeniu ks. Fordona przeniesiono do Wilna.
Żyj, jak Bóg przykazał!
Pewnego dnia podczas jego nieobecności do domu zakradł się złodziej. Przyłapała go powracająca z zakupów gospodyni. Złodziej chciał uciec, skacząc przez okno, ale nie miał szczęścia, bo wpadł do ogrodu otoczonego bardzo wysokim murem. Spostrzegłszy swoją pomyłkę, ukrył się na drzewie. Wkrótce wrócił ks. Melchior. Dowiedział się, co się stało, wyszedł do ogrodu i zaczął nawoływać: "Bracie, proszę, pokaż się! Nic ci się nie stanie!" Złodziej wyszedł z ukrycia dopiero, gdy dowiedział się, że wkrótce przyjedzie policja. Ksiądz dał mu trochę pieniędzy i poprosił, aby żył uczciwie, jak Bóg przykazał. Potem zaprowadził do swojego pokoju, otworzył okno wychodzące na ulicę i pozwolił odejść.
Ofiara z życia
W 1912 r. ks. Fordon wstąpił do Zakonu Ojców Franciszkanów w Grodnie. Dwa lata później wkroczyły do miasta oddziały wojska niemieckiego. Podczas natarcia w płomieniach stanęło wiele domów. Ochotnicza straż pożarna, do której należeli przede wszystkim Żydzi, wkroczyła do akcji ratunkowej. Żołnierze niemieccy nie widzieli nigdy wcześniej judeostrażaków i sytuację uznali za sabotaż. Strażaków skazano na śmierć. Egzekucja miała odbyć się przy murze franciszkańskiego klasztoru. Powiedziano o tym o. Melchiorowi, który udał się do komendanta z prośbą, aby ułaskawił skazanych. Oficer był nieugięty. Wtedy o. Fordon na klęczkach, całując ręce wojskowego, ofiarował swoje życie zamiast strażaków. Ten heroiczny czyn wzruszył i przejednał komendanta. Ułaskawił skazanych. W dowód wdzięczności straż uczyniła go swoim członkiem honorowym.
W drodze do Domu Ojca
W 1920 r. o. Melchior Fordon został przełożonym w Wilnie, jednak rok później powrócił do Grodna. Spotkał się z Ojcem Maksymilianem i braćmi pracującymi w wydawnictwie "Rycerza Niepokalanej". Był spowiednikiem i ojcem duchownym Ojca Kolbego. Pewnego dnia dostał krwotoku z ust. Nie zważając na niebezpieczeństwo, zatkał usta chusteczką i dalej spowiadał. Gruźlica płuc szybko postępowała. Ostatnią Mszę św. odprawił 30 grudnia 1926 r., później przyjmował codziennie tylko Komunię św. W czasie tej ostatniej Mszy św. wpadł w ekstazę. Oczy utkwił w Hostii i długo się wpatrywał. Nie czuł nawet kilkakrotnego trącenia przez usługującego kleryka. Nikomu nie wyjawił, co wtedy przeżył. Do odwiedzających go braci, pracujących przy "Rycerzu Niepokalanej", mówił: "Jakże mi błogo było zawsze między wami. Cieszcie się, bracia, bo pracujecie dla Matki Najświętszej. Niech Ona wam błogosławi i pomaga, byście zdołali wiernie Jej służyć".
Ciche życie, cicha śmierć
Ze spokojem czekał na śmierć: "O Maryjo, już... już jestem w drodze". W dniu śmierci przyniesiono mu Komunię św. Chory o. Melchior modlił się: "O, Jezu najłaskawszy, dziękuję Ci najpokorniej. Pewnie po raz ostatni przyszedłeś do mnie". Po Komunii opanowała go senność. Od czasu do czasu budził się i ze zdziwieniem pytał: "To jeszcze na tej ziemi?" Wieczorem zakończył swoje doczesne pielgrzymowanie. Jego życie było ciche. Cicha była też jego śmierć.
Modlitwa o beatyfikację Sługi Bożego o. Melchiora Józefa Fordona
Wszechmogący, wieczny Boże, który jesteś źródłem wszelkiej świętości i Ojcem nieskończonej dobroci, wysłuchaj naszą pokorną modlitwę i spraw, aby Twój sługa o. Melchior Fordon, przykład Twojej niewysłowionej dobroci i łagodności, wierny uczeń Twojego Syna Jezusa Chrystusa, naśladowca św. Franciszka, Biedaczyny z Asyżu, dostąpił chwały Twoich ołtarzy i stał się dla nas pośrednikiem Twego wielkiego miłosierdzia. Który żyjesz i królujesz przez wszystkie wieki wieków. Amen.
Matka Miłosierdzia
Matka miłosierdzia - to Maryjny tytuł, który może być niejednoznacznie rozumiany. Stąd jest kwestionowany i odrzucany przez prądy protestanckie, wielu teologów protestanckich i tych, którzy myśleniu protestanckiemu sprzyjają lub chcą się mu przypodobać, m.in. z tzw. względów ekumenicznych
Działalność wydawnicza
#OddaniNaMaxa
21 listopada, 19:10 - FunJob: Jak Maryja, czyli całość życia katolickiego, ciąg dalszy - spotkanie MI LIVE
Czytaj dalej...Rekolekcje pokonania trudności
22-24 listopada - rekolekcje pomocy duchowej dla osób w trudnych momentach życia.
Czytaj dalej...Chrystus Król - nasza nadzieja
23 listopada, Niepokalanów - czuwanie modlitewne w wigiię uroczystości Chrystusa Króla.
Czytaj dalej...