Na początku było... pole
21.11.2024"Rycerz Niepokalanej", założony w Krakowie w 1922 r., po kilku miesiacach przeniesiony do Grodna, rozwijał się w rozmachem, ale ten rozwój był okupiony ciężką pracą zarówno Ojca Maksymiliana M. Kolbego, jak i jego współbraci. Od początków pobytu w Grodnie i wydawania "Rycerza Niepokalanej" Ojciec Maksymilian snuł plany rozwoju wydawnictwa, w którym by wielkie maszyny rotacyjne drukowały miliony egzemplarzy "Rycerza" i innych czasopism. Mówił o kilkudziesięciu ojcach i kilkuset braciach, pracujących w tym wydawnictwie. Większość braci uważała te pomysły za wymysł mocno wybujałej wyobraźni. On jednak ufał Niepokalanej, chociaż ciągle musiał walczyć z różnymi przeciwnościami, również związane z jego zdrowiem. Od lat zmagał się z gruźlicą.
Mimo leczenia, w 1926 r. gruźlica przybrała na sile i przełożony wysłał Ojca Kolbego na leczenie do Zakopanego, zabraniając przy tym, by nie myślał ani o "Rycerzu" ani o Rycerstwie Niepokalanej. Do Grodna na zastępcę Ojca Maksymiliana prowincjał przeniósł z poznańskiego klasztoru jego rodzonego brata o. Alfonsa M. Kolbego. "Z całym zapałem przyłączył się do tej nielicznej jeszcze grupki rycerzy Niepokalanej, aby wyłącznie dla Niej żyć, pracować, cierpieć i umrzeć. Na samym już wstępie natknął się redaktor nowicjusz na niemały kłopot, bo oto Ojciec Maksymilian, zdając mu pobieżnie urząd, zostawił tekę na zapasowe artykuły zupełnie próżną, a wiele jeszcze brakowało materiału prasowego do bieżącego numeru październikowego, któremu i tak wielkie groziło opóźnienie. Nie było innej rady, jak przysiąść fałdów [habitu] i samemu tworzyć. Nocami nadrabiał młody redaktor, czego nie mógł podołać we dnie, a swą pracowitością i zdolnościami literackimi w zupełności odpowiedział obowiązkom, które na niego włożono" (z kroniki klasztornej).
Ojciec Alfons napotkał szereg innych trudności, dlatego też słał listy do swego brata do Zakopanego, prosząc o rady i wskazówki, jednak ten odpisywał mu w osobliwy sposób: "Ponieważ przełożeni zakazali mi myśleć o "Rycerzu", dlatego żadnych instrukcji udzielić Ci nie mogę. Niech Ci Niepokalana dopomoże". Ten nie odpuścił i po uzyskaniu pozwolenia na wyjazd, osobiście odwiedził swego brata w Zakopanem, prosząc o potrzebne wskazówki do kierowania pismem.
Co gorsza, w tymże roku umarł pierwszy drukarz i ostoja wydawnictwa br. Albert Olszakowski, a zaraz po nim spowiednik braci i przyjaciel o. Melchior Fordon. Jednak Ojciec Maksymilian, nie tylko nie załamał się, ale z Zakopanego napisał do o. Alfonsa: "Powiedz o. Fordonowi, że go proszę, by będąc w niebie, pamiętał o wydawnictwie Milicji w ogóle, o Braciach, o kłopotach wydawnictwa..., no i... o mnie też".
W kwietniu 1927 r., po kilkumiesięcznej kuracji w Zakopanem, Ojciec Maksymilian mógł wrócić do Grodna. W pociągu nawiązał z nimi kontakt ze studentami Japończykami, którzy wracali do kraju ze studiów w Berlinie. Na pożegnanie wręczył im Cudowne Medaliki, a ci w zamian "obdarzyli go talizmanami w postaci małych metalowych słoniątek".
W kronikach klasztornych czytamy takie sprawozdanie z tego okresu: "Po powrocie do Grodna Ojciec Maksymilian uznał konieczność utworzenia nowej placówki dla skromnego w swych początkach wydawnictwa «Rycerza». Dotychczasowe bowiem pomieszczenie nie mogło już objąć wszystkich warsztatów pracy. Ostatnio sprowadzona maszyna drukarska zmusiła dyrekcję wydawnictwa do przeniesienia zecerni na otwarty korytarz i tam bracia składali «Rycerza». W lecie dokąd ciepło, jeszcze i to uszło, ale na zimę?... Prócz tego odległość Grodna od centrum kraju, Warszawy, w miarę rozwoju «Rycerza» coraz bardziej dawała im się we znaki; a zwłaszcza przykre były ustawiczne podróże, by najkonieczniejsze a nagłe sprawy załatwić... wszystko nagliło Ojca Maksymiliana, bo na serio myślał o przeniesieniu wydawnictwa «Rycerza Niepokalanej» w odpowiedniejsze miejsce. I jął się Ojciec Maksymilian energicznych poszukiwań i zabiegów, a przede wszystkim modłów, które Niepokalana, czuła Opiekunka i Właścicielka «Rycerza», uwieńczyła pomyślnym skutkiem".
Początkowo Ojciec Maksymilian miał następujące plany: 1. Postarać się o zwrot budynków pofranciszkańskich w Warszawie. 2. Przenieść wydawnictwo do klasztoru w Nieszawie. 3. Zbudować dom wydawniczy w Grodnie. 4. Poczynić starania o ofiarowanie dworku "Arkadia" w powiecie łowickim. Właściciel chciał zapisać ten majątek na cele dobroczynne. Rozwiązanie przyszło jednak inne i niespodziewanie. Podczas odpustowego obiadu w parafii Adamowicze księża interesowali się rozwojem wydawnictwa i "Rycerza", a Ojciec Maksymilian chętnie o wszystkim opowiadał. W trakcie obiadu przybył do ks. proboszcza plenipotent księcia Druckiego-Lubeckiego, Tadeusz Srzednicki, a Ojciec Maksymilian poprosił księdza, by wypytał zarządcę dóbr księcia czy ten nie podarowałby kawałka ziemi pod wydawnictwo ze swego majątku w okolicach Warszawy. Ostatecznie, po kilku spotkaniach z zarządcą, sprawa została przedstawiona samemu księciu, który zgodził się ofiarować 5 morgów ze swego majątku w Teresinie pod budowę wydawnictwa. Ojcowie Alfons i Maksymilian podziękowali za życzliwość i w umówionym dniu dotarli do majątku w Teresinie, by omówić sprawę darowizny. Dołączył do nich o. Florian Kuziura - gwardian klasztoru franciszkanów w Warszawie. Spomiędzy różnych działek wybrano plac przy bocznej drodze, biegnącej z teresińskiego folwarku do głównej szosy Warszawa–Poznań przy wsi Topołowa. Pole to sfotografował o. Alfons. Po powrocie do Grodna zredagowano specjalną ulotkę z apelem do czytelników, by w imię Niepokalanej dopomogli przed zimą postawić na pustym polu gmach dla wydawnictwa. Ulotkę wraz z czekiem załączono do sierpniowego numeru "Rycerza". Czytelnicy chętnie wsparli ofiarami dzieło nowej placówki.
Znowu wyłoniły się pewne trudności. Największą przeszkodą był warunek księcia co do darowizny. W zamian książę chciał, aby za niego i jego rodzinę były odprawiane wieczyste Msze święte. Rada prowincji nie zgodziła się na takie warunki. Ostatecznie, dzięki Niepokalanej, której figurę Ojciec Maksymilian już ustawił na ofiarowanych polach, książę ofiarował teren, nie stawiając żadnych warunków.
Po dokładnym zbadaniu wybranego terenu okazało się, że jest zbyt oddalony od stacji kolejowej (11 km) i poczty, a złe polne drogi utrudniałyby komunikację. Grunt był nizinny, mokry, nieodpowiedni pod budowę. Jedyną racją, którą kierował się Ojciec Maksymilian w wyborze placu była ta, że książę obiecał w przyszłości powiększać teren pod wydawnictwo.
Sierpień nie był odpowiednią porą na rozpoczęcie budowy. Jednak bracia z zapałem zabrali się do pracy, a uskrzydlała ich nie tylko darowizna księcia Jana Drucko-Lubeckiego, ale także brewe papieża Piusa XI, które ogłaszało, że "Milicja Niepokalanej" (MI) została podniesiona do godności Prymarii. Ten list Ojciec Maksymilian przeczytał w Grodnie, pracując nad "Rycerzem", a po przeczytaniu go, zwołał braci i powiedział: "Bracia, cieszmy się i dziękujmy Niepokalanej, Milicja już jest na Opoce!". Po tych słowach wszyscy uklękli i odmówili wspólne dziękczynne "Zdrowaś Maryjo".
Sierpień i wrzesień był pracowity, bo oprócz "Rycerza" trzeba było załatwić wiele formalności u władz świeckich i duchowych, związanych z założeniem nowego klasztoru-wydawnictwa, które w pierwotnej nazwie miało brzmieć "Zagroda Niepokalanej". Bracia Kolbowie wraz z br. Zenonem Żebrowskim, którego wyznaczyli na budowniczego, opracowali szkic trzech budynków i zamówili konstrukcje budowlane. W klasztornej kronice czytamy: "W początkach października rozpoczęła się zwózka materiału drzewnego po części kupnego, a po części darowanego. Zwieźli materiał - ludzie okoliczni darmo. Zamiast fundamentów położono cementowe pustaki na wyrównanym wpierw terenie: ziemię nawożono z granicznego wału i przewożono furmankami darmo. Wiązania belkowe, zwożone również bezpłatnie przez mieszkańców okolicznych, stawały natychmiast i spajały się w budynki. Obok pracowni wykopano studnię na kręgi: wszystko nie dla płacy, ale z czystej miłości ku Jezusowi i Niepokalanej. Ona to urabiała te życzliwe serca, ale za swoje narzędzie użyła miejscowego proboszcza parafii Pawłowice czcigodnego księdza kanonika Wierzejskiego, który przy każdej sposobności zachęcał gorliwie swych parafian do niesienia pomocy nowopowstającej placówce. Na szczególną wzmiankę zasługują państwo Jaroszewscy, którzy przez szereg miesięcy udzielali życzliwej gościny w swym mieszkaniu kilkunastu braciom zupełnie bezinteresownie".
W tym czasie w Grodnie bracia obok "Rycerza Niepokalanej" drukowali dla Zakonu Franciszkańskiego miesięcznik tercjarski "Pochodnię Seraficką". Tego pisma nie udało się wydać na czas ze względu na przenosiny, ale nie wszyscy rozumieli tego ducha i tak o. Czesław Kellar pisał z Krakowa do Ojca Maksymiliana: "Czuję do Ojca żal; jak mógł tak postąpić, że wysłał wpierw kalendarz «Rycerza», a «Pochodni Serafickiej" jeszcze nie ma. Zabieracie się do wielkich rzeczy, a małym podołać nie umiecie. Bez Franciszkanów sobie nie poradzicie! Na błędną wkroczyliście drogę". Na ten list Ojciec Maksymilian odpowiedział bardzo łagodnie, dobitniej zaś o. Alfons, który zauważył, że franciszkanie będą mieć to na sumieniu, jeśli "dobiją" dzieło Niepokalanej.
Pierwszym budynkiem, który powstał, była kaplica - skromna, ale odzwierciedlała ubogiego ducha franciszkańskiego i ideę klasztoru: przez Niepokalaną do Chrystusa. Pierwszą Mszę św. odprawiono 12 listopada 1927 r. Posłuchajmy zapisów kroniki. "Jakaż radość opromieniała serca garstki zakonników, gdy Jezus na słowa kapłana po raz pierwszy zszedł na ubożuchny ołtarz jak ongiś do betlejemskiego żłóbka, aby stać się odtąd wspólnie mieszkańcem Niepokalanowa i karmić codziennie przychodzących do Niego Swym Ciałem. Lud wierny, klęcząc na gołej ziemi (podłogi jeszcze nie było), na której jeszcze tu i ówdzie widać było ściernisko, oddawał cześć Jezusowi utajonemu w Najśw. Sakramencie Ołtarza".
W tym czasie o. Alfons przebywał z resztą braci w Grodnie. Przed tą uroczystością otrzymał telegram od o. Maksymiliana: "Sobota Msza św. w Niepokalanowie. Cześć Niepokalanej. Maksymilian". "Wyobrażam sobie jaka tam radość – pisał o. Alfons. - W duchu się jednoczę i tylko mi żal, iż ani na poświęceniu figury, ani na pierwszej Mszy św. nie jestem tam! A przecie prócz radosnych wrażeń, z nich właśnie powstałby opis tych chwil uroczystych i dla przyszłej historii wydawnictwa i dla czasopisma. Ale «fiat voluntas Tua» – «Niech się dzieje wola Twoja»".
Gdy w Niepokalanowie kończono budowę baraków, w Grodnie zaczęto przygotowywać się do przeprowadzki. Około 10 listopada rozpoczęto rozbiórkę maszyn. Stopniowo likwidowano działy pracy, a naładowane żelaziwem wagony odchodziły niemal codziennie do Szymanowa. Na dzień wyjazdu braci wyznaczono 20 listopada. Rano w tym dniu odprawił Ojciec Maksymilian dziękczynną Mszę św. za wszystkie łaski, jakimi Niepokalana obsypywała wydawnictwo w Grodnie w ciągu pięciu lat. Wieczorem tegoż dnia, przed wyruszeniem na stację, wygłosił Ojciec Maksymilian do braci płomienne przemówienie o tym, jaki będzie nowy klasztor.
Po konferencji dwóch braci poprosiło o pozostanie w Grodnie, pozostali - ufni w pomoc Niepokalanej i gotowi dla Niej na wszystko - wyruszyli do nowego klasztoru.
W dzień przyjazdu padał śnieg, był mróz i wiał wiatr, jednak bracia szli ochotnie do budynku, który widniał w szczerym polu, z tobołami na plecach. Pierwsze kroki skierowali do kaplicy, by pokłonić się Panu Jezusowi i w cichej adoracji jeszcze raz wyrazić swą gotowość służby. Ta adoracja trwała chwilę, bo czas upływał, a trzeba było zrobić wiele rzeczy przed zachodem słońca.
Po ciężkiej pracy, składaniu maszyn, wieczorem zmęczeni bracia udali się na zasłużony odpoczynek. Duża, niewykończona zimna hala, służyła im dotąd za celę (sypialnię), refektarz i salę rekreacyjną. Każdy układał się do snu na wyznaczonym miejscu, według powołania. Pierwsze zajmował Ojciec Maksymilian, drugie o. Alfons, trzecie brat Gabriel itd. Garść słomy służyła za posłanie a koc, płaszcz i habit za nakrycie. Łóżka i pościel nadeszły z Grodna dopiero po paru dniach. Od pierwszego dnia pobytu w Niepokalanowie zimno stało się nieodstępnym towarzyszem mieszkańców. Jeden piec niewiele dawał ciepła. Po rannym wstaniu był kłopot z myciem, gdyż najczęściej woda zamarzała w wiadrach.
Bardzo skromne było wyżywienie. Gotowano jak najprostsze potrawy, bo piec był mały, stąd zdażało się, że potrawy były niedogotowane lub przypalone. Do historii przeszedł pierwszy obiad, gdyż za stoły posłużyły ustawione na podłodze kuferki i kosze, które nadeszły z Grodna, a talerze i inne naczynia wypożyczono od sąsiadów. Ławek nie było, więc bracia przy takich stołach siedzieli na ziemi, po japońsku.
Mimo ogromu zajęć, nigdy nie opuszczano modlitwy, jako tej najcenniejszej duchowej strawy.
Wytężona praca trwała do wigilii Niepokalanego Poczęcia. W tym dniu prowincjał o. Kornel Czupryk poświęcił kaplicę i całe wydawnictwo. W tym samym dniu zaprowadzono klauzurę papieską i bracia rozpoczęli nowicjat, a praca wydawnicza weszła już na normalne tory - praca dla Niepokalanej, praca nad wysławianiem Jej dobroci matczynej przez wydawanie błękitnego "Rycerza".
NMP z Guadalupe
Wizerunek Matki Bożej z Guadalupe jest nazywany "nie ręką ludzką uczyniony", powstał w niewyjaśniony sposób na kruchej tunice noszonej przez Indianina, tzw. tilmie, w XV w. Czyt. relację o objawieniu się Matki Bożej przekazana przez rodowitego Indianina, ks. Andrzeja Garrigę, który był rektorem kościoła Matki Bożej z Guadalupe w San Francisco.
Loreto, sanktuarium Świętego Domku
Włoskie miasto Loreto zawdzięcza swoją sławę dzięki istniejącemu w nim sanktuarium, w którym znajduje się Święty Dom z Nazaretu, jak również powiązanej z jego nazwą najbardziej popularnej litanii maryjnej.
Niepokalane Poczęcie
Najświętsza Dziewica Maryja w pierwszej chwili swego Poczęcia za szczególniejszą łaską i przywilejem Boga Wszechmogącego, przez wzgląd na pierwsze zasługi Jezusa Chrystusa Zbawiciela rodzaju ludzkiego zachowana była wolną od wszelkiej zmazy pierworodnej winy.
Działalność wydawnicza
Oddaj się Maryi!
4 stycznia, Niepokalanów - 99. spotkanie: świadectwa, konferencje, gość: o. Wojciech Surówka OP.
Czytaj dalej...Rekolekcje na koniec roku
27-29 grudnia / 30 grudnia - 1 stycznia. Rekolekcje "Ze Świętą Rodziną" i "Sylwester z Maryją".
Czytaj dalej...