MARYJA!

Nie narzekał na Żydów

Nie narzekał na Żydów


Porcje chleba a nawet zupy były wydzielane, aby dla każdego starczyło... Mimo to wydzielało się i dla wysiedlonych Żydów, tak jak dla swoich bliskich.

Innocenty Wójcik OFMConv, O działalności o. Maksymiliana Marii Kolbego i Niepokalanowa na rzecz Żydów, s. 131-134.

W okresie dwudziestolecia międzywojennego Polacy wiele doznawali krzywd od Żydów przez wyzysk. Nigdy z ust o. Maksymiliana nie słyszałem narzekania na Żydów. Gdy nieraz ktoś pisał przeciwko Żydom, o. Maksymilian nie pochwalał tego. Mówił, że nie można nikogo oskarżać, potępiać; zło należy piętnować, rugować i naprawiać, ale ludzi należy kochać. Tak było w Niepokalanowie przez cały czas, mimo że nieraz pisma żydowskie pisały paszkwile i oszczerstwa.

Łatwiej jest dawać, gdy się posiada, ale wtedy odczuwaliśmy brak żywności. Porcje chleba a nawet zupy były wydzielane, aby dla każdego starczyło. Bracia ciężko pracowali w różnych warsztatach, potrzebowali więc pożywienia. Mimo to wydzielało się i dla wysiedlonych Żydów, tak jak dla swoich bliskich. Nie był to jednorazowy gest, ale trwało to dłuższy czas, dopóki Niemcy nie wywieźli wysiedlonych i Żydów w nieznane. O. Maksymilian nie bał się Niemców, i później kilku Żydów ukrywało się w Niepokalanowie. Często żywiono ich, gdy przychodzili do furty klasztornej.

"Było to przy końcu lipca 1941 roku - wspomina br. Iwo Achtelik - Brat Hieronim Wierzba uratował od rozstrzelania przez gestapowców Żyda, który został następnie przywieziony furmanką do Nipokalanowa. Wycieńczony z głodu, zawszony, był w stanie agonalnym, ledwie zdolny wypowiedzieć słowo. Po wykąpaniu, ubraniu w czystą bieliznę ułożyliśmy go w łóżku. Usługiwałem mu, karmiłem go wraz z braćmi Hieronimem i Tymoteuszem. Gdyśmy go nieco odżywili, opowiadał, że pochodzi z Sochaczewa; miał około 35 lat, był z zawodu szewcem".

W listopadzie 1940 roku zgłosił się do naszej furty Żyd o nazwisku Wiesenthal i prosił mnie, żebym przedstawił jego prośbę o. Maksymilianowi. Chciał, by mu pozwolono zamieszkać wraz z żoną, Polką, na terenie Niepokalanowa i w ten sposób ukryć się przed Niemcami. Sprawę przedstawiłem o. Maksymilianowi. Ojciec się zgodził, polecił wszystko przygotować i zawiadomić zainteresowanego. Państwo Wiesenthal mieszkali w Niepokalanowie jedenaście miesięcy. Klasztor ich utrzymywał. W dniu 14 października 1941 przyjechali gestapowcy i aresztowali 7 braci i Wiesenthala, zabrali wszystkich do więzienia w Warszawie. Po pewnym czasie otrzymaliśmy wiadomość od Wiesenthala, że znajduje się w więzieniu w Łowiczu i prosi o przysłanie żywności. Br. Longin Chalciński co miesiąc dowoził mu paczki. W maju 1942 roku przyszła wiadomość, że Wiesenthal nie żyje.

Miłość o. Maksymiliana Marii Kolbego do każdego człowieka była wielka, szczególna. Dla drugiego człowieka poświęcał swoje siły, czas, zdrowie, a nawet życie. Już najmniej można mu zarzucać walkę przeciw człowiekowi, kimkolwiek by on był.

O. Kolbe był w wielu krajach, w różnych warunkach i okolicznościach, z różnymi ludźmi, wszędzie i zawsze miłość do człowieka jak do swego brata promieniowała do niespotykanych granic. Pobity w więzieniu i w obozie, przebaczył i mówił: "Dla Niepokalanej gotów jestem więcej wycierpieć".

Aż sięgnął po najwyższą miarę, oddał życie za brata w obozie oświęcimskim. Nie pytał, kto kim jest, ale dla potrzebującego, dla pragnącego żyć, sam oddał życie na straszną głodową śmierć. Taki był o. Maksymilian Maria Kolbe. Tak uczył i wychowywał swoich braci zakonnych, którzy tłumnie garnęli się do Niepokalanowa, aby podobnie jak on służyć Bogu i ludziom pod sztandarem Niepokalanej.

ZWIĄZEK
MSZALNY

Każdy może zamówić intencję, która będzie dołączona do Związku Mszalnego, czyli Mszy zbiorowej sprawowanej przez 365 dni w Niepokalanowie.

ZAMÓW

PRZEKAŻ
DAROWIZNĘ

Niepokalanów pragnie kontynuować dzieło św. Maksymiliana. Każdy może wspomóc realizację tego zadania i misji.

WESPRZYJ

MOZAIKA
MĘCZENNIKÓW

Prosimy o finansową pomoc w realizacji tego dzieła.

PRZEKAŻ