Pabianice
1896/7 − 1907
Przeprowadzka
Juliusz i Marianna Kolbowie uważali, że środowisko łódzkie - wielkiego miasta, wciąż rozrastającego się – nie będzie sprzyjało właściwemu rozwojowi dzieci, które chcieli wychować na dobrych, szlachetnych, pracowitych i uczciwych ludzi. Jako miejsce dalszego zamieszkania wybrali w 1896 lub 1897 r. Jutrzkowice - wieś leżącą tuż pod Pabianicami, którą z czasem wchłonęło miasto.
Życie i praca
Dzięki zgromadzonym oszczędnościom Kolbowie otworzyli sklep z artykułami codziennego użytku. Zaczęło im się zupełnie dobrze powodzić. Tu urodzili się dwaj kolejni synowie: Walenty (1 XI 1897) i Antoni (19 V 1900), którzy jednak zmarli w dzieciństwie: Walenty 20 XI 1898 r., a Antoni 19 maja 1900 r. Kupcami byli jednak krótko. Handel nie leżał ani w usposobieniu Marianny ani Juliusza. Oboje zbyt mocno odczuwali ludzką nędzę, byli zbyt litościwi i łatwowierni.
W okresie kryzysów ekonomicznych, jakie zaczęły się zaznaczać w pierwszych latach XX w., w ich sklepie dobroć brała górę nad kalkulacją i chęcią zysku. Dając często towar na kredyt i wspierając uboższych od siebie, zbankrutowali. Sytuacja sześcioosobowej rodziny Kolbów stała się wyjątkowo ciężka. Trudności materialne nie zburzyły jednak harmonii życia
rodzinnego ani nie odebrały Kolbom zaufania do ludzi. Posiadali w sobie tyle energii, umiejętności przystosowywania się do nowych sytuacji życiowych i tak głęboką wiarę w Opatrzność Bożą, że mężnie znosząc cios losu wrócili do tkactwa. Wyjście ze świata robotniczego i wejście do warstwy średnio zamożnych kupców się nie powiodło.
Rozpoczął się czas poszukiwania pracy i mieszkania, z czym nie mieli wielkich trudności. Z racji posiadanych przymiotów stosunkowo łatwo przyjmowano ich do pracy i wynajmowano im mieszkanie. Marianna była kobietą pracowitą, obowiązkową i chętnie służyła ludziom pomocą. Juliusz miał usposobienie pogodne, towarzyskie, łatwo nawiązywał kontakty z ludz´mi i doskonale znał swoje rzemiosło. Oboje byli religijni, gospodarni, gościnni i chętnie angażowali się w prace społeczno-religijne. Z takimi przymiotami weszli w nowe dla siebie środowisko. Było nim miasto Pabianice. Mieszkali tu najdłużej, ale aż siedem razy zmieniali mieszkanie i parokrotnie rodzaj pracy. Najdłużej pracowali w fabryce wyrobów bawełnianych Kruschego-Endera.
Jeszcze po latach, kiedy odeszli z Pabianic, wspominali ich robotnicy tej fabryki jako "święte małżeństwo", a Juliusza jako pogodnego człowieka na stanowisku wagowego.
Wykształcenie
Kiedy dzieci były małe, na utrzymanie rodziny pracował tylko Juliusz. Marianna zajmowała się domem i opiekowała się dziećmi. Kiedy wszyscy trzej synowie poszli do szkoły, pracę zarobkową podjęła także Marianna. Wśród rodzin robotniczych był to wówczas rzadki przypadek, by wszystkie dzieci chodziły do szkoły. Ale Kolbowie bardzo dbali o wychowanie swoich synów i pragnęli ich wykształcić, mając nadzieję, że przynajmniej jeden z nich zostanie kapłanem. Przyszłego księdza widzieli w najstarszym – Franciszku. I to jego zapisali do szkoły handlowej. Los chciał, że właśnie on nie doszedł do kapłaństwa, choć usiłował, natomiast Rajmund i Józef zostali kapłanami w Zakonie OO. Franciszkanów.
Może i Rajmund nie zostałby franciszkaninem, gdyby jego wierna pamięć i żywe oczy nie zwróciły uwagi nastawionego społecznie pabianickiego aptekarza – Kotowskiego. Tak o tym wspomina jego matka Marianna w liście do Niepokalanowa z 12 X 1941 r.
Aptekarz
Gdy [Mundek] skończył szkołę powszechną, a w Królestwie [Polskim] szkoły wyższe pod zaborem rosyjskim były trudne i kosztowne. Myśmy natomiast nie byli zamożni [...]. Postanowiliśmy najstarszego syna kształcić, a Mundzia, to jest Ojca Maksymiliana, użyć do pomocy w domu, na co on się chętnie zgodził i starannie pomagał mi we wszystkim [...].
Ja zajmowałam się akuszerstwem. Raz miałam jedną chorą, której potrzeba było robić plastrowe okłady. Posłałam więc swego Mundzia do apteki po proszek. I gdy on zażądał "Vencon greca", aptekarz spytał się: Skąd ty wiesz, że to się nazywa "Vencon greca"? A on na to: Bo tak nazywa się po łacinie. A skąd ty wiesz, że po łacinie się nazywa? - Bo my chodzimy do księdza na lekcję łaciny.
Uderzony doskonałą pamięcią dziesięcioletniego chłopca, który bezbłędnie wyrecytował w jego aptece łacińską nazwę lekarstwa, po jakie wysłała go matka, zajął się nim i przerobił z nim całą pierwszą klasę szkoły handlowej. A drugi społecznik – ks. Włodzimierz Jakowski – kształcił Rajmunda w łacinie. W taki sposób przerobiwszy materiał z zakresu pierwszej klasy, zdał egzamin do klasy drugiej i w 1904 r. stał się, obok brata Franciszka, uczniem drugiej klasy Gimnazjum Handlowego, jedynej wówczas w Pabianicach szkoły średniej.
Pierwsza Komunia
W Pabianicach, w kościele parafialnym św. Mateusza, 29 VI 1902 Rajmund przyjął Pierwszą Komunię świętą z rąk proboszcza ks. Edwarda Szulca [Pisma, s. 23].
Dwie korony
W kościele św. Mateusza w Pabianicach św. Maksymilian miał wizję "dwóch koron", o której wspomina tylko jego matka w liście do Niepokalanowa z dn. 12 X 1941 r.
Już przedtem wiedziałam z nadzwyczajnego zajścia z lat dziecinnych Ojca Maksymiliana, że umrze on śmiercią męczeńską. Nie pamiętam tylko, czy to było już po pierwszej spowiedzi, czy też jeszcze wcześniej. Jednego razu coś mi się u niego nie podobało i powiedziałam mu: Mundziu, nie wiem co z ciebie będzie. Potem już o tym nie myślałam, ale zauważyłam, że dziecko to zmieniło się do niepoznania.
Mieliśmy taki skryty ołtarzyk, do którgo on często się skradał i modlił się z płaczem, w ogóle w całym zachowaniu się był on ponad swój wiek dziecinny zawsze skupiony, poważny, a na modlitwie zapłakany. Byłam niespokojna czy czasem nie jest chory, więc pytam się go: Co się z tobą dzieje? Zaczęłam więc nalegać. Mamusi misusz wszystko opowiedzieć. Drżący ze wzruszenia i ze łzami mówi mi: Jak Mama mi powiedziała "co to z ciebie będzie", to ja bardzo prosiłem Matkę Bożą, żeby mi powiedziała, co ze mnie będzie. I potem, gdy byłem w kościele, to znowu Ją prosiłem, wtedy Matka Boża pokazała mi się, trzymając dwie korony: jedną białą, a drugą czerwoną. Z miłością na mnie patrzała i spytała, czy chcę te korony. Biała znaczy, że wytrwam w czystości, a czerwona, że będę męczennikiem. Odpowiedziałem, że chcę... Wówczas Matka Boża mile na mnie spoglądnęła i znikła. Teraz jak idę z Mamą i tatą do kościoła, to zdaje mi się, że to nie mama i tata, tylko św. Józef i Matka Boża.
Niezwykła zmiana tego dziecka świadczyła o prawdziwości. Zawsze był tym przejęty i w każdej sposobności z rozpromienioną twarzą wspominał o swej upragnionej śmierci męczeńskiej.
Powołanie
W 1907 r. za specjalnym zezwoleniem gubernatora rosyjskiego prowadził w Pabianicach misje prowincjał franciszkanów ze Lwowa – o. Peregryn Haczela. Cel jego pobytu w Kongresówce był szerszy aniżeli tylko doprowadzenie wiernych do życia sakramentalnego oraz nakłanianie ich do zachowywania przykazań Bożych i kościelnych. Pragnął odnowić na terenie zaboru rosyjskiego zakon franciszkański, którego klasztory zostały skasowane przez rząd carski. Głosząc kazania apelował jednocześnie do młodzieży, by ochoczo poświęciła się służbie Bogu i ludziom w zakonie franciszkańskim. Ziarno padło na podatny grunt, jakim były dusze Franciszka i Rajmunda Kolbów. Obaj zapragnęli wstąpić do seminarium i tegoż roku przekroczyli granicę austriacko-rosyjską, by szkołę średnią kontynuować w internacie franciszkańskim we Lwowie. Opłaty wpisowe za obydwu uiścił ks. Jakowski, przyjaciel rodziny Kolbów, pracujący już wówczas w Częstochowie, gdzie tworzył Stowarzyszenie Robotników Chrześcijańskich.
Rok później za dwoma starszymi braćmi podążył ostatni z żyjących synów Kolbów – Józef.
Prymicje
W Pabianicach był jeszcze św. Maksymilian ze swoim bratem rodzonym w 1921, podczas jego Mszy św. prymicyjnej. Przybyli tam razem 31 lipca z Łagiewnik łódzkich. 1 sierpnia Ojciec Maksymilian jako manduktor - kapłan, który wskazuje prymicjantowi teksty mszalne, asystował o. Alfonsowi (Józefowi) Kolbemu przy Mszy św. Na drugi dzień powrócili do Łagiewnik. (Pisma 866 A, [1921] [Sierpień]).
Oprac. Fundacja Niepokalanej / Archiwum Niepokalanowa
Fot. Archiwum Niepokalanowa / Dephositphotos
Źródła:
- Archiwum Niepokalanowa.
- Nasze miasto, nasz powiat. Związki Świętego Maksymiliana Kolbe i jego rodziny ze Zduńską Wolą, oprac. J. Chrzanowski, Zduńskowolskie Stowarzyszenie Oświatowe 2004.
- Św. Maksymilian M. Kolbe, Pisma (część I i II), Niepokalanów [2007, 2008].
- Korespondencja rodziny Kolbów, Niepokalanów 1965 [mps, Archiwum Niepokalanowa].
Łódź
1895 − 1896/7
Zduńska Wola
1894-1895