Z Niepokalaną wszędzie...
Br. Innocenty szczególnie owocnie dla duszy wpatrywał się w swego nowego przełożonego o. Maksymiliana. Gorliwie słuchał jego konferencji, obserwował i próbował uczyć się od niego życia zakonnego, a zwłaszcza nabożeństwa do Niepokalanej. To najbardziej go interesowało, gdyż Niepokalana zsyłała wszelkie łaski, także łaskę świętości. Ten człowiek, mimo że był charakteru żywego, temperament taki ognisty, energiczny, był ogromnie dobry, delikatny, miły, spokojny. Jego rozpalały wielkie plany działalności, a jednocześnie był tak spokojny i rozmodlony. I z nim było bardzo dobrze.
Nieraz zastanawialiśmy się wtedy, jak to robić? I pytaliśmy go: Ojcze, jak to robić, żeby tak jak ojciec kochać Maryję, kochać Pana Jezusa, żeby tak żyć. On się uśmiechał, głaskał swoją brodę i mówił: Trzeba chcieć, trzeba pozwolić się Niepokalanej prowadzić (11 grudnia 1992 roku). Ta prosta nauka głęboko zapadała w serca młodych zapaleńców. Trzeba chcieć, trzeba pozwolić się Niepokalanej prowadzić to recepta i taktyka Br. Innocentego, który zawsze chciał i na wszystko pozwalał Niepokalanej. Brat i inni mieszkańcy Niepokalanowa z coraz większym przekonaniem słuchali i patrzyli na o. Maksymiliana jako świętego. Całą duszą i całym sercem podejmowali wszystkie jego dzieła, inicjatywy i propozycje. Cieszyli się każdym poświęceniem dla sprawy Niepokalanej. W Niepokalanowie była radość, dużo śpiewów, dużo jakiegoś takiego zadowolenia. Nigdy o. Maksymilian nie musiał nakazywać, nigdy nie musiał w jakiś sposób rozkazywać siłą czy karą. Jak serdecznie poprosił: Dzieci drogie, Niepokalana chce, byśmy to albo to zrobili. Wszyscy biegliśmy z radością, chociaż było bardzo ciężko, bo tyle pracy wymagało wysiłku i różnego czasu. Pracowało się z wielką radością. Ale o. Maksymilian był z nami. On [...] był zawsze z nami. Brał udział we wszystkim: i w pracy, i w modlitwie i w rekreacji, przy posiłku (3 lutego 1988 r.).
Oto kolejna tajemnica o. Kolbego jako nauczyciela i ojca wspólnoty młodych ludzi pełnych zapału i gorliwości: Więcej uczyliśmy się patrząc na niego, niż nawet z jego słów. Jego klęczenie przed tabernakulum tak nam mówiło, jak on wierzy, jak on kocha, jak on tam czuje się tak, w najlepszym miejscu. I za nim w ślad szliśmy i kaplica w pewnych chwilach ciągle, ciągle, była nawiedzana (3 lutego 1988 r.). On był taki bardzo dyskretny, ale widzieliśmy, tak na co dzień, wyczuwaliśmy, że to jest człowiek święty. Najbardziej ta jego świętość okazywała się dla nas przez jego dobroć, dobroć dla każdego człowieka. Proszę zauważyć: bracia młodzi, przeważnie wszyscy to byli ludzie młodzi, 17 do 25 lat, ale już od początku notowali jego przemówienia, jego opisywane słowa. Notowało to dla siebie (14 sierpnia 1994 r.).
W tym czasie, poprzedzającym drugą wojnę światową, Niepokalanów rozwijał się bardzo intensywnie, stając się największym klasztorem na świecie i największym koncernem wydawniczym, w którym pojawiały się coraz nowe tytuły służące misji i apostolstwu Rycerstwa Niepokalanej. U przeciwników Kościoła wywoływało to ostry protest i poprzez instytucje władzy próbowano blokować, a nawet eliminować wpływy Niepokalanowa. Stosowano głównie kłamstwo, usiłowano zniszczyć klasztor decyzjami finansowymi, propagandą, a nawet użyciem siły i aktami przemocy wobec zwolenników dzieła niepokalanowskiego. Wszystko to jednak nie przerażało o. Maksymiliana i jego gorliwych braci: Były nieraz takie rzeczy, że inni się denerwowali, to są takie przeszkody, ktoś tam napada na Niepokalanów, tam gdzieś powybijali okna... On spokojnie mówi: pomódlmy się za nich, bo to są biedne dusze, im trzeba pomocy (8 grudnia 1988 r.).
Wciąż powstawały nowe inicjatywy jak miesięczniki dla młodzieży i dzieci, radio, przygotowanie do rozwożenia prasy na całą Polskę przy pomocy samolotów, zainteresowanie nową technologią telewizyjną. [...] rozwijał olbrzymią działalność, zainteresowania, takie nam nieraz przedstawiał horyzonty, że niektórzy się uśmiechali, że to nigdy jest po prostu niemożliwe. I on wiedział, że życie nasze jest za krótkie, ale wiedział, że jak my będziemy się ograniczać, to będziemy robić źle. A jak my nie stawiamy żadnych granic, pozwalamy Niepokalanej kierować, to wtedy Ona może osiągnąć to, co Ona pragnie. To nie jest - mówi - nasza sprawa, to nie są nasze plany, my chcemy pełnić wolę i plany Niepokalanej (8 grudnia 1988 r.).
Najważniejszą jednak sprawą i zarazem podstawową była troska o osobistą świętość, doskonałość każdego niepokalanowianina. O. Kolbemu zależało na Niepokalanowie w duszach Braci bardziej niż na tym z budynków, opłotków i maszyn, choćby najnowocześniejszych. Taka idea przenikała do serca Br. Innocentego, który stawał się prawdziwie rycerzem Niepokalanej według idei o. Kolbego.
Wśród wielu nauk o. Maksymiliana Bratu Innocentemu zapadły szczególnie w pamięci te, które związane są z nabożeństwem i miłością do Niepokalanej, a przez Nią do Pana Jezusa, pełnienie woli Bożej, miłość bliźniego, stosunek do chorych i troska o misje. Ten ostatni aspekt był mu bardzo bliski już od młodych lat i dlatego często marzył o wyjeździe na misje. To wewnętrzne wołanie wzmacniane było zachętą o. Maksymiliana, który bardzo cenił swoje Małe Seminarium Misyjne i pokładał w nim duże nadzieje. W ogóle, w życiu o. Maksymiliana, tak jak nam mówił, jak widzieliśmy w jego postępowaniu, w jego zachowaniu, to była ciągła troska, ciągła troska o jak największą chwałę Bożą we wszystkim, przez wszystko, co czynił, o zbawienie wszystkich ludzi. Powiedział: Szkoda i jednej duszy, za poważna sprawa. Nie możemy przystanąć w pracy (3 lutego 1988 r.). I Brat nie przystanął.
Już w niecałe dwa lata po złożeniu pierwszej profesji zakonnej Br. Innocenty po dokładnym przemyśleniu i uzgodnieniu tego z Niepokalaną zwrócił się z pisemną prośbą o wyjazd na misje: Przewielebny Ojcze Gwardjanie. Od dawna mam pragnienie poświęcenia się Niepokalanej całkowicie na prace, cierpienia i śmierć na każdym miejscu, dla Jej przyjemności i chwały. Od wstąpienia do klasztoru żyłem tą myślą udania się, jeżeli tego Niepokalana Sobie będzie życzyć, na misje, kiedy i gdzie Jej się podoba. Nie miałem jednak śmiałości, by o tę łaskę prosić.
Teraz wewnątrz czuje wielkie ku temu pragnienie i regułą naszą zachęcony ośmielam się prosić Przewielebnego Ojca Gwardjana jeżeli taka jest wola Niepokalanej o wysłanie mnie na misje gdziekolwiek Niepokalanej się podoba. Pragnę, by Ją i Jej Boskiego Syna wszelka dusza znała, kochała i dla nich żyła. Dla Niej oddaję życie, zdrowie i wszystko, co oddać mogę, pragnę wszystko wycierpieć z miłości i by ugasić wszystkie pragnienia Niepokalanej i Pana Jezusa. Prosi pokornie. 11 lutego 1939 r. br. Inocenty Maria Wójcik. Niezależnie od tego, czy ta prośba była potwierdzona wysłaniem Brata na misje, czy nie, jego gorące pragnienie zostało zapisane w Sercu Tej, której deklarował taką właśnie miłość. Ta deklaracja ujawnia całą duchowość Brata i stanowiła jego osobisty program życia potwierdzany codziennie i do końca życia.