Wojenna pożoga...
Dla wszystkich zaskoczeniem była wojna, którą wywołali Niemcy 1 września 1939 r. atakiem na Polskę [...]. Do tej nowej sytuacji już parę miesięcy wcześniej przygotowywał ich gwardian, Ojciec Kolbe, mający lepsze rozeznanie w sytuacji politycznej Europy. Nie zaprzestano jednak działalności i życia zakonnego, choć decyzje przełożonych nakazywały powrót młodych zakonników do rodzinnych domów. W Niepokalanowie, razem z Ojcem Maksymilianem, pozostali tylko zakonnicy po ślubach wieczystych.
I tak Brat Innocenty w pierwszych dniach wojny udał się w pieszą wyprawę do swego rodzinnego domu w Słaboszowie. Podróż Brata trwała od 6 do 18 września 1939 r. Razem z nim przebywał też inni młody zakonnik - br. Symplician Koch. Na ten czas (do 9 VII 1940) Niepokalanowem dla nich stał się rodzinny dom Wójcików w Płużkach i kościół parafialny oddalony o 3 km, a Brat pomagał w domu przy gospodarstwie, nie zaniedbując ducha Rycerstwa. [...]
Jednak pragnienie powrotu do Niepokalanowa było wciąż silne i gdy tylko nadarzyła się sposobność obaj powrócili do klasztoru, odbywając wcześniej rekolekcje zakonne w miejscu pobytu. Brat Innocenty w Niepokalanowie znalazł się ponownie 10 lipca 1940 r. o godz. 16. Już na drugi dzień rozpoczął pracę w magazynie ogólnym, pełniącym ważną rolę dla braci szczególnie w okresie okupacji, oraz przy "produkcji" koronek franciszkańskich i pracy na furcie.
W tym czasie wielu braci powróciło do klasztoru, który zastali ogołocony i splądrowany przez okupanta, a w większym jeszcze stopniu przez miejscową ludność, gdy zabrakło zakonników. W miarę możliwości prowadzono życie zakonne, wszystkie praktyki, pragnienie i staranie się o wydawanie "Rycerza Niepokalanej" i innych publikacji, ale wciąż z odmową Niemców. Jednak wprowadzona w Niepokalanowie całodzienna adoracja Najśw. Sakramentu oraz gorliwa modlitwa - to dodatkowe wołanie do Boga przez Niepokalaną.
Brat wspomina te czasy jako niezwykle ciężkie i pełne zagrożenia. Tym bardziej więc wiara i ufność Ojca Maksymiliana stawała się nadzieją i umocnieniem braci [...]. Całodzienna praca przy lichym odżywianiu i ciężkich warunkach życia wymagała naprawdę dużego poświęcenia i wiary, aby wytrwać w klasztorze, który był kolką w oku okupanta. A trzeba było przecież zadbać o formację, o naukę młodych kandydatów na zakonników, zapewnić mimo wszystko przetrwanie Niepokalanowa.
Brat był cały zaangażowany i zatroskany o klasztor, całkowicie poświęcając się Niepokalanej i przygotowując się do złączenia z Zakonem do końca życia przez wieczyste śluby zakonne. Swoje pragnienie wyraził w prośbie do przełożonego Niepokalanowa, którym był św. Maksymilian Kolbe: "Przewielebny Ojcze Gwardianie, Ja br. Innocenty Maria Wójcik proszę pokornie Przewielebnego Ojca Gwardiana o łaskawe dopuszczenie mię do profesji uroczystej. Znam obowiązki wypływające z tego aktu i świadomie i dobrowolnie pragnę profesję uroczystą złożyć, a jeszcze bardziej ją zachować. A przez to dążyć do doskonałości ewangelicznej według ducha Świętego Ojca Franciszka. Pragnę Niepokalanej Mamusi całkowicie i na zawsze oddany jak najwierniej Jej wolę wypełniać" (W święto Dziewictwa Najśw. Maryi Panny, 16 X 1940).
Pragnienie dawnego Eugeniusza zostania braciszkiem spełniło się ostatecznie 8 XII 1940 [...]. Od tego czasu rozpoczęła się nowa historia Brata, która na zawsze związana była z osobą św. Maksymiliana i z klasztorem Niepokalanów.
Wielką nadzieję rozbudziło pozwolenie Niemców na wydrukowanie jednego numeru "Rycerza Niepokalanej" (grudzień 1940 - styczeń 1941) dla okręgu mazowieckiego w liczbie 120 tys. egzemplarzy. W zakonników wstąpił nowy duch, a jednocześnie jeszcze większa obawa represyjnej reakcji okupanta po rozprowadzeniu nakładu. Ten fakt zapewne przyczynił się do tego, że 17 II 1941 gestapo przybyło do klasztoru, by aresztować Ojca Maksymiliana i jego czterech najbliższych współpracowników [...]. Pozostałych mieszkańców ogarnęło przygnębienie i lęk przed dalszym losem Niepokalanowa. Jednak nie stracili rycerskiego ducha. Wkrótce zebrali się ochotnicy, aby zaofiarować się za Ojca Maksymiliana i stać się zakładnikami za swego gwardiana. Z taką prośbą zwrócili się do Prowincjała, a następnie do władz niemieckich: "Najprzewielebniejszy Ojcze Prowincjale, Dotknięci tak ciężkim doświadczeniem przez Opatrzność, a mając w pamięci wszystko co nam nasi kochani Ojcowie świadczyli, postanowiliśmy jednogłośnie całą tę sprawę przedłożyć naszym Przełożonym. Otóż pragnąc im przyjść z pomocą, sami ofiarujemy się do więzienia oraz podejmujemy się do ponoszenia wszystkich dalszych skutków [...]". Do tej deklaracji dołączone były podpisy 19 braci zakładników, wśród nich Brat Innocenty Wójcik.
Ten heroiczny czyn i rycerska ofiara braci dobrze oddaje duchowość Niepokalanowa i gotowość do męczeństwa wszystkich jego mieszkańców. Jak wiemy, Niemcy nie przyjęli nawet powyższej prośby, co mogło być odczytane także jako plan likwidacji wszystkich zakonników. W takiej atmosferze przyszło borykać się z codzienną, wojenną rzeczywistością, także Bratu Innocentemu. Jednak przeżycia wojenne, związane z zagrożeniem życia i niewygodami, nie były dla niego najważniejsze. Z dnia na dzień stawał się coraz bardziej Niepokalanej i z ufnością myślał o przyszłości Jej Niepokalanowa.