Nareszcie w Niepokalanowie - u Niepokalanej...
Prośba
Proszę uprzejmie o przyjęcie mnie do zakonu Wielebnych OO. Franciszkanów w Niepokalanowie w charakterze braciszka.
Taką króciutką prośbę młody Eugeniusz wysłał do Niepokalanowa. On sam wiedział jednak, ile kryje w sobie treści, a jednocześnie, że jest to prośba do Boga przez Niepokalaną z gotowością służenia w tym klasztorze jako braciszek. Ta pełna pokory deklaracja otwierała przed nim szerokie, wręcz niebiańskie, perspektywy na całe życie i na całą wieczność. Interesujące jest to, że rodzina, a może i parafia rodzinna Wójcików, nie znała Rycerza Niepokalanej i o. Maksymiliana, który w tym czasie był na misjach w Japonii. W każdym razie nigdzie się nie powołuje na jakiekolwiek znajomości z dziełem Niepokalanowa. Pozostawał on jednak bliski księdzu proboszczowi, co wynika z poparcia prośby Eugeniusza i radość z wyboru Zakonu oraz nadzieja na jeszcze ściślejsze z nim związki. Pisze on 5 kwietnia 1935 roku do Niepokalanowa: Będę niezmiernie wdzięczny Wielebnemu Ojcu, jeżeli nie odmówi jego prośbie. Będzie to jedna więcej nić, która mię wiązać będzie z Niepokalanowem.
Wkrótce zainteresowany kandydat, na razie do klasztoru i Zakonu, otrzymuje odpowiedź typową dla każdego zgłaszającego się młodzieńca:
Niepokalanów, dnia 29 kwietnia 1935 r.
Marja!Mój Drogi,
Po przejrzeniu Twoich papierów donoszę, że do klasztoru naszego zostałeś przyjęty. Przyjedź więc do Niepokalanowa, który się znajduje w oddaleniu 40 klm. od Warszawy, na linji kolejowej Warszawa - Łowicz, ostatnia stacja Szymanów. Gdy tylko wysiądziesz w Szymanowie i pociąg odjedzie dalej, zaraz zobaczysz po przeciwnej stronie budynku stacyjnego, w oddaleniu może 300 kroków, szeroko rozłożone zabudowania Niepokalanowa, ogrodzone wokoło parkanem. Zresztą, ktokolwiek drogę Ci wskaże. - Zabierz więc ze sobą pościel i bieliznę wymienioną w poprzednim liście (druczku), a także Zł. 20, które po przyjeździe należy złożyć do kasy klasztornej. Bez wyżej wymienionej kwoty, ani bez wyprawy nie przyjeżdżaj, bo może Cię spotkać zawód.
Wyjeżdżając, proszę wymeldować się ze swojej gminy na formularzu zielonym Nr. 4 i dowód wymeldowania zabierz ze sobą.
W Niepokalanowie masz się stawić, nie prędzej, lub później, lecz na dzień 24 maja, poczem w razie zwlekania i braku wiadomości, papiery odeślemy. Wcześniej jak na wyżej wyznaczony dzień też nie przyjeżdżaj.
Najsłodszemu Sercu Jezusowemu i Niepokalanej Dziewicy Cię polecam!
P.S. Niniejszy list, jako dowód przyjęcia, proszę ze sobą przywieźć i wręczyć bratu furtjanowi. Do wymienionej w poprzednim druku wyprawy proszę dołączyć przybory do golenia i kapelusz czarny. Bieliznę i pościel należy koniecznie. Kamil.
[...]
Zgodnie z zaproszeniem pisanym przez zakonników, a potwierdzonym przez Niepokalaną, dnia 24 maja 1935 roku Eugeniusz pojawił się w klasztorze, którego pierwszy raz ujrzał i który odtąd stał się jego domem, gdyż odnalazł tu Matkę w osobie Niepokalanej i wkrótce odnajdzie ojca w osobie Maksymiliana Kolbego. Dzień przyjazdu do klasztoru, 24 maja, zapadł późniejszemu Bratu na stałe do pamięci. Będzie go wspominał do końca życia z radością i wdzięcznością. Będzie o nim pamiętał i dzielił się tym szczęściem w listach do przyjaciół, współbraci i misjonarzy. Przewielebny i Kochany Księże Arturze, Bardzo serdecznie dziękuję za miłe listy i kwieciste opisy uroczystości Matki Bożej Wspomożycielki Wiernych, to też moje szczególne święto, bo 24.5. przyjechałem do Niepokalanowa - tak pisał do salezjanina ze Stanów Zjednoczonych w dniu 18 sierpnia 1980 roku. Ten wielki duch krył się w szczególnie wątłym ciele, tak że jeden z rówieśników, Br. Kolumban, przy pierwszym spotkaniu wypowiadał się o nim: jakie to małe - jak wspomina Br. Gotfryd, bliski współbrat w Niepokalanowie.
Zaraz po przybyciu do Niepokalanowa Eugeniusz, wraz z innymi aspirantami, został włączony do wielkiej rodziny niepokalanowskiej. Tutaj zapoznawał się z nowym życiem, z życiem duchowym i założycielem Niepokalanowa oraz ze szczególną misją klasztoru, który bardzo polubił. Od razu też znalazła się dla niego praca, początkowo w dziale Ekspedycja miesięczników (od 13 czerwca 1935 roku). Od samego przekroczenia progów klasztoru nowy Brat czuł w sercu radość i wdzięczność Panu Bogu. Jak wspomina Henryk Wójcik: Pierwszy list napisał wyrażając w nim podziękowanie Matce Najświętszej za przyjęcie do Niepokalanowa, ks. Proboszczowi za załatwienie przyjęcia do klasztoru oraz mamusi za wyrażoną zgodę i osobistą wyprawę materialną. Wszystkie listy, które pisał do rodziny, zawierały zawsze wdzięczność Matce Bożej za łaskę powołania do służby Bożej i wyrazy szczęścia, że jest członkiem wielkiej rodziny franciszkańskiej, prowadzonej przez o. Maksymiliana Kolbego.
Wkrótce Eugeniusz rozpoczął drugi etap formacji zakonnej - postulat (26 października 1935 roku), a następnie nowicjat (1 sierpnia 1936 roku) zakończony złożeniem pierwszych ślubów zakonnych dnia 2 sierpnia 1937 roku na ręce O. Magistra O. Nikodema Sałankiewicza. Odtąd Eugeniusz ze Słaboszowa otrzymuje nowe życie i nowe imię zakonne: Innocenty, do którego od razu dodawał Maria na znak szczególnego poświęcenia się i ukochania Matki Bożej. I tak zaczęło się spełniać jego młodzieńcze marzenie z zeszytów szkolnych: Póki żyję, niech Maryję wielbi dusza moja.
Jego pierwsza prośba o złożenie ślubów jest bardzo wymowna i ujawnia głębokie pragnienie serca młodego braciszka, którego Bóg zaprasza do większej doskonałości:
Ja brat Inocenty Marja proszę pokornie Przewielebnego Ojca Gwardjana o łaskawe dopuszczenie mnie do profesji symplicznej. Na ten ważny krok decyduję się świadomie i dobrowolnie i zobowiązuje się do wykonania wszystkich obowiązków wynikających ze ślubów i dążyć do doskonałości przez Maryję Niepokalaną.
Jego osobiste wyznania po wielu latach zdradzają pierwsze kroki w Niepokalanowie: Przyszedłem do klasztoru młody, szesnaście i pół lat miałem. Ale atmosfera życia klasztornego, w ogóle całość, ideał, sprawiał to, że z wielką radością pracowałem, cieszyłem się, że mogłem się natrudzić, namęczyć. Nieraz cały dzień byłem spocony przy pracy i to mnie ogromnie cieszyło. Wkrótce okazało się, że tego typu radość będzie towarzyszyła Br. Innocentemu aż do końca życia... Nie można jej niczym innym wytłumaczyć jak tylko miłością do Niepokalanej, której był całkowicie i bezgranicznie oddany i zachęcał do tego każdego człowieka, szczególnie poprzez apostolstwo w Rycerstwie Niepokalanej i własny niepowtarzalny przykład człowieka radosnego trudem w sprawie Niepokalanej. Po latach br. Innocenty wyzna w liście do br. Iwo Achtelika (18.04.1989 r.): Bardzo wdzięczny jestem Niepokalanej, że na mojej drodze postawiła dobrych Braci, którzy mi dopomogli poznać, umiłować Niepokalaną i Jej dzieło oraz pracować w Niepokalanowie.