Apostoł Rycerstwa Niepokalanej...
Brat Innocenty nie zdając sobie do końca sprawy z tego, że sam stawał się misjonarzem, ale w Polsce, cały zaangażował się w Rycerstwo Niepokalanej, szeroko rozumiane. Cel MI już dawno bowiem stał się celem jego życia, modlitwy, ofiary i działalności apostolskiej wśród zakonników, osób duchownych i ogromnej rzeszy ludzi świeckich. Od samego początku Brat zafascynowany był nabożeństwem Ojca Maksymiliana do Matki Bożej, które Święty ujął w szczytowej formie - Rycerstwo Niepokalanej. Wszystko więc, co go spotykało, ofiarował sprawie Niepokalanej, aby być w Jej niepokalanych rękach. Wszystko u Brata Innocentego miało służyć dobru dusz, a szkoda i jednej duszy - powtarzał za Ojcem Maksymilianem.
Nie mając zezwolenia od przełożonych na wyjazd na misje zagraniczne, rozumiał to jako wolę Niepokalanej. I choć często i do końca życia marzył o tym, pałając świętą zazdrością wobec misjonarza, który mógł ofiarować wszystko, co posiada, celowi Rycerstwa, nigdy nie wyrażał z tego powodu pretensji. Natomiast każdego misjonarza, nie tylko współbraci, bardzo wysoko cenił, szanował i wobec każdego wyrażał wdzięczność. Przez swoją posługę na rzecz misji, a było tego dużo, miał udział w pracach misjonarzy dla dobra dusz.
Niepokalanów stwarzał warunki heroicznej pracy dla Królestwa Bożego od samego początku. Wielu braci odczuwało to na własnym zdrowiu, ale przyjmowali tę ofiarę z radością, że mogą tak się napracować dla Niepokalanej mając przed oczyma niedościgły wzór w św. Maksymilianie. Brat Innocenty wciąż bardzo dużo wymagał od siebie, nawet, gdy był już mniej sprawny niż w młodości. Lata intensywnej pracy, wojna, więzienia oraz różne dolegliwości, nie zwalniały go z codziennego trudu na miarę młodzieńca, choć był nim rzeczywiście, ale według ducha.
Wraz ze stażem życia zakonnego, wcale nie folgował sobie, ale zagrzewał siebie i innych do intensywnej pracy. Tak pisał w 1983 r. do misjonarza w Japonii, br. Kasjana, z którym bardzo często korespondował: "Kochany Bracie módlmy się nadal nawzajem i dopomagajmy sobie, aby jak najwięcej dobrego zrobić za życia, bo już coraz szybciej «niebo się zbliża» Niepokalana tam czeka, aby nas do Serca przytulić i oddać Boskiemu Zbawicielowi. Niech Ona króluje w sercach naszych i wszystkich ludzi". Trzeba dodać, że br. Kasjan też już był mocno spracowany i w podeszłym wieku.
Przy okazji listu do br. Atanazego (16 V 1984) dowiadujemy się, że już wtedy Bratu dokuczała choroba nogi, która szybko domagała się pomocy w postaci laski: "Moja lewa noga też nie chce dobrze chodzić. Reumatyzm ją jakoś gnębi i jestem kulawy, nie chodzę normalnie, nawet gdy nie boli. Ale myślę, że niedługo wszystko się wyrówna". To "niedługo" oznaczała dziesięcioletnia jeszcze intensywna praca związana także z licznymi i dość odległymi wyjazdami do wielu ośrodków i kół MI w Polsce, począwszy właśnie gdzieś od tego czasu. Już dużo wcześniej, bo od 1978 r. Brat organizował zebrania sióstr zakonnych i formację rycerską dla nich w Niepokalanowie. Potem tych spotkań było coraz więcej i częściej Brat pojawiał się w Lasku na głoszenie konferencji o tematyce rycerskiej. Te jego wystąpienia, zarówno w Lasku jak w kościołach parafialnych, ściągały tłumy ludzi, którzy chcieli zobaczyć świadka życia św. Maksymiliana, ale także posłuchać i przejąć się duchowością Szaleńca Niepokalanej. Brat Innocenty czynił to z wielkim taktem, pokorą, ale przy tym znakomicie umiał zdobyć słuchaczy i zainteresować ich pobożnością maryjną, niezależnie od tego, kim oni byli - dzieci czy młodzież albo dorośli, chorzy, więźniowie, słuchacze radiowi, klerycy...